Żdanow odniósł się do słów doradcy prezydenta Mychajło Podolaka, który powiedział w poniedziałek, że aby zakończyć wojnę z Rosją i wyrzucić najeźdźców z Ukrainy potrzeba 1000 haubic kalibru 155 mm, 500 czołgów, 300 wyrzutni rakietowych, 2000 transporterów opancerzonych i 1000 dronów.

Reklama

"Nie chodzi tylko o ciężkie uzbrojenie"

"Nasi rządzący zbyt wielkie nadzieje pokładają w zaplanowanym na 15 czerwca spotkaniu grupy kontaktowej ds. obrony Ukrainy, złożonej z ministrów obrony państw zachodnich. Mam wątpliwości, czy nasze życzenia dotyczące dostaw zostaną spełnione" - oświadczył Żdanow na Telegramie.

"Istota problemu zawiera się nie tylko w tym, że brakuje nam ciężkiego uzbrojenia w potrzebnej ilości. Jest inny problem. Na przekór licznym oświadczeniom urzędników o 700 tysiącach osób zdolnych do walki z bronią w ręku w obronie Ukrainy, nie wszyscy z nich nadają się do tego. Dlatego też wycofuje się oddziały z odcinków frontu, na których się trochę uspokoiło, przerzuca się je do obwodu ługańskiego, zastępując je oddziałami obrony terytorialnej. A jej członkowie często nie są wystarczająco przeszkoleni i często brakuje im motywacji. Z tej przyczyny nasze kontrnatarcia na różnych odcinkach prowadzone są niewystarczającymi siłami. Dlatego najważniejszym zadaniem dla Sił Zbrojnych Ukrainy jest w chwili obecnej utworzenie i przeszkolenie silnej rezerwy piechoty, która będzie gwarantem sukcesu naszych kontruderzeń, gdy przyjdzie czas na odzyskiwanie naszej ziemi" - napisał ekspert