WCK zawiesiła działania w Strefie Gazy po ataku powietrznym dokonanym przez armię Izraela, w którym zginęło siedmioro wolontariuszy. Organizacja podała, że zostali oni zaatakowani podczas dostarczania pomocy żywnościowej. Wśród ofiar śmiertelnych byli też obywatele Australii i Wielkiej Brytanii oraz jedna osoba z obywatelstwem amerykańsko-kanadyjskim. Zginął również palestyński kierowca.
"Jedzenie jest uniwersalnym prawem"
Wznawiamy naszą działalność z tą samą energią, godnością i skupieniem na nakarmieniu jak największej liczby osób - powiedziała szefowa WCK Erin Gore w oświadczeniu opublikowanym w niedzielę na stronie internetowej organizacji.
Do tej pory rozdaliśmy ponad 43 miliony posiłków i chętnie dostarczymy kolejne miliony. Jedzenie jest uniwersalnym prawem - podkreśliła, dodając, że praca w Strefie Gazy była pod względem ratowania życia najważniejszą misją WCK w 14-letniej historii tej organizacji. Będziemy w dalszym ciągu dostarczać jak najwięcej żywności do Strefy Gazy, w tym do jej północnej części, drogą lądową, powietrzną lub morską - zapowiedziała.
Jak podała, WCK ma 276 ciężarówek gotowych do wjazdu do Strefy przez przejście graniczne w Rafah, zamierza wysłać ciężarówki z pomocą także od strony Jordanii oraz analizuje możliwość korzystania z humanitarnego korytarza morskiego z Cypru oraz portu w Aszdod.
Powstaje "Kuchnia Damiana"
Organizacja ogłosiła też, że otworzy swoją trzecią kuchnię w Strefie Gazy, w przybrzeżnym mieście Al-Mawasi. Będzie ona nosić nazwę „Kuchni Damiana” - od imienia polskiego wolontariusza Damiana Sobola, który zginął 1 kwietnia w izraelskim nalocie. WCK ma w Gazie dwie inne kuchnie, jedną w Rafah, a drugą w Dajr al-Balah.
"Zostaliśmy zmuszeni do podjęcia decyzji"
WCK ponowiła apel o bezstronne międzynarodowe śledztwo w sprawie ataku z 1 kwietnia. Gore podkreśliła, że tamten nalot postawił organizację przed dylematem.
Zostaliśmy zmuszeni do podjęcia decyzji: całkowicie zaprzestać dokarmiania (potrzebujących) podczas jednego z najgorszych kryzysów głodu w historii i skończyć naszą działalność, na którą przypadało 62 proc. całej pomocy od międzynarodowych organizacji pozarządowych, albo kontynuować dokarmianie, wiedząc, że pracownicy organizacji humanitarnych i ludność cywilna są zastraszani i zabijani - napisała.
Ostatecznie zdecydowaliśmy, że musimy nadal karmić, kontynuując naszą misję polegającą na dostarczaniu żywności ludziom w najtrudniejszych czasach - podkreśliła Gore.