- Rozmawiałem dzisiaj z Alaksandrem Łukaszenką bardzo długo i bardzo konkretnie - powiedział Zełenski, który w niedzielę odbył rozmowę telefoniczną z szefem białoruskiego reżimu. - Powiedziałem mu, że starcie między nami jest niemożliwe. Że nie chcę, by na Ukrainę z Białorusi leciały rakiety, samoloty, szły wojska - dodał. Łukaszenka miał go zapewnić, że do tego nie dojdzie.
Zełenski przekazał, że Łukaszenka zaproponował, by rozmowy odbyły się na granicy ukraińsko-białoruskiej, na rzece Prypeć. - Powiem otwarcie. Nie bardzo wierzę w rezultat tych rozmów, ale niech spróbują – przyznał. - Żeby potem żaden obywatel Ukrainy nie miał żadnych wątpliwości, że ja, jako prezydent, nie próbowałem zatrzymać wojny, gdy była choćby najmniejsza, ale jednak szansa - wyjaśnił.
Kancelaria prezydenta Ukrainy zgodziła się na rozmowy delegacji ukraińskiej ze stroną rosyjską bez warunków wstępnych.
"Walczą o dziś i o jutro"
- Będziemy płacić wojskowym po 100 tys. hrywien (ok. 14 tys. zł) miesięcznie za udział w obronie przed Rosją - zapowiedział prezydent Wołodymyr Zełenski. - Nie po to, żeby nam dziękowali. Ale po to, by wiedzieli na pewno, że kraj jest im wdzięczny - dodał.
Jak powiedział, ukraińscy żołnierze nie walczą "dla pieniędzy, a - o dzisiaj i o jutro".