Według RMF FM, to właśnie po te 16 sekund poleciał pilnie do Moskwy w zeszłym tygodniu minister Jerzy Miller. Ich brak wykryli polscy eksperci, którzy odsłuchiwali nagrania i porównywali je ze stenogramem rozmów.
Właśnie wtedy śledczy prowadzący polskie śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy Tu-154 koło Smoleńska zaczęli podejrzewać, że Rosjanie mogli przemontować nagranie. Pachniało wielkim skandalem. Ale zaalarmowany Jerzy Miller skontaktował się z szefową Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego.
Potem poleciał do Moskwy, by jeszcze raz przywieźć skopiowane nagrania z kokpitu tupolewa. Teraz polscy śledczy twierdzą, że nie ma już mowy o przemontowaniu zapisu.