Od stycznia każdy student, niezależnie od tego, czy płaci za studia czy nie, ma prawo za darmo podejść do egzaminu poprawkowego, warunkowego i obrony dyplomu. Nie musi też płacić za wpisanie na kolejny semestr studiów czy wydanie suplementu dyplomu.
Nowelizacja Ustawy o szkolnictwie wyższym gwarantuje studentom bezpłatne egzaminy, jednak niektóre uczelnie niepubliczne nadal żądają pieniędzy od studentów za egzaminy warunkowe i obronę dyplomu.
Nikt w szkole nie chce wytłumaczyć, dlaczego działają wbrew prawu. Słyszymy, że jeśli nam się to nie podoba, to możemy iść do sądu - opowiada studentka prywatnej uczelni w Warszawie. Część studentów dla świętego spokoju zapłaciła za egzaminy. Boją się, że gdy zaczną walczyć o swoje, to uczelnia skreśli ich z listy studentów. Szkoda kasy, którą do tej pory wpłaciliśmy, i pracy - tłumaczą.
Szkoły nie mają sobie nic do zarzucenia. Podzieliły studentów na "nowych" - przyjętych po wejściu w życie przepisu, czyli w styczniu i "starych". Opłat nie pobierają tylko od pierwszych, powołując się na przepis mówiący, iż przyjęci na studia w tym roku akademickim i wcześniej wnoszący opłaty za kształcenie płacą na dotychczasowych zasadach do końca studiów. I twierdzą, że jest to zgodne z prawem.
Inaczej uważa Ministerstwo Nauki: Pobieranie takich opłat od studenta jest nieuprawnione. Nieważne, kiedy zaczął studia. Każdą zgłoszoną nam sprawę będziemy wyjaśniać z uczelnią - mówi Bartosz Loba, rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Takie same stanowisko zajmuje Robert Pawłowski, rzecznik praw studenta. Radzi studentom, by nie płacili, powołując się na ustawę, i żądali, by uczelnia podpisała z nimi aneksy do umów.