W ciągu ostatnich kilku dekad uczeni informowali nas wielokrotnie, że opalanie ma poważne, negatywne skutki dla naszego zdrowia. Okazało się, że promieniowanie słoneczne jest główną przyczyną nowotworów skóry. Najgroźniejszy z nich to czerniak. Do niedawna liczba zachorowań na to schorzenie rosła z roku na rok (w Norwegii pomiędzy 1960 a 1990 rokiem odnotowano aż sześciokrotny wzrost zachorowań na czerniaka). Na szczęście ostatnio sytuacja się poprawiła. Najprawdopodobniej na skutek kampanii edukacyjnej, która zaowocowała częstszym używaniem kremów z filtrami UV, między 1990 a 2004 rokiem w niektórych krajach - Norwegii, Nowej Zelandii i Australii - czerniak atakował rzadziej niż w poprzednich dekadach.

Reklama

Nie opalaj się w Australii

Z badań epidemiologicznych wynika, że zapadalność na raka skóry ma związek z miejscem zamieszkania - im dalej na południe, tym więcej chorych. Wynika to z tego, że im dalej na południe, tym siła promieniowania UV jest większa. Zwiększone ryzyko zachorowania na czerniaka dotyczy jednak głównie ludzi o europejskim pochodzeniu i jasnej karnacji, np. mieszkańców Australii. Ciemna skóra chroni bowiem w dużym stopniu przed negatywnymi skutkami promieniowania słonecznego. Powinni o tym pamiętać mieszkańcy północnej Europy wybierający się na wakacje do ciepłych krajów, bo to oni właśnie znajdują się w grupie największego ryzyka - czytamy w DZIENNIKU.

Słońce nie takie złe

Czy to zatem oznacza, że musimy zawsze i za wszelką cenę unikać słońca? Niekoniecznie. Rośnie bowiem liczba dowodów na to, że witamina D może odgrywać kluczową rolę w ochronie przed wieloma chorobami. Na przykład w dzisiejszym wydaniu "Journal of the American Heart Association" uczeni z Harvardu informują, że istnieje związek między niskim poziomem witaminy D w organizmie a ryzykiem choroby serca. Inne badania wykazały, że witamina pomaga chronić ludzki organizm przed różnymi postaciami nowotworów narządów wewnętrznych, np. jelita, piersi czy prostaty.

By ostatecznie rozstrzygnąć problem - opalać się czy nie - Richard Setlow z Wydziału Biologii Brookhaven National Laboratory (to on jako jeden z pierwszych wykrył wpływ promieniowania UVA i światła widzialnego na powstawanie czerniaka) postanowił na nowo obliczyć, ile promieni słonecznych dociera do skóry ludzi mieszkających pod różnymi szerokościami geograficznymi. By to zrobić, zamiast płaskiej powierzchni Setlow jako model wykorzystał pionowy walec, który jego zdaniem lepiej oddaje kształt ludzkiego ciała.

Zbawienna witamina D

Reklama

Co się okazało? Według obliczeń zespołu Setlowa organizm przeciętnego mieszkańca Australii, leżącej tuż pod równikiem, produkuje rocznie 3,4 razy więcej witaminy D niż organizm Brytyjczyka i aż 4,8 razy więcej od Skandynawa.

Odkrywszy to, uczeni założyli, że im wyższa średnia ilość witaminy D w danej populacji (a powinna ona również wzrastać odpowiednio do szerokości geograficznej), tym mniej będzie w niej zachorowań na pewne nowotwory narządów wewnętrznych. Na taką prawidłowość wskazywały wcześniejsze badania dotyczące obszaru Stanów Zjednoczonych.

Wnikliwa analiza danych potwierdziła tę prawidłowość. Okazało się, że istnieje następujący trend: im bliżej równika (a więc im silniejsze promieniowanie UV, a co za tym idzie - więcej witaminy D), tym lepsze okazywały się rokowania i długość życia chorych. Następnie uczeni ustalili, że nawet sezonowe różnice w średniej ilości witaminy D w danej populacji mogą mieć wpływ na rokowania w chorobach nowotworowych. Ich zdaniem statystyki zachorowań z krajów o słabym nasłonecznieniu wskazują, że latem, gdy w organizmie jest więcej witaminy D, lepiej radzi on sobie w walce z nowotworem.

Złe promienie UVA

Według Setlowa przeprowadzone przez jego zespół analizy wskazują na pozytywny wpływ witaminy D produkowanej pod wpływem promieni słonecznych na rokowania w chorobach nowotworowych. Uczony jednak przypomina, że promienie te są również przyczyną nowotworów skóry. Witamina D jest bowiem syntetyzowana pod wpływem promieni UVB, zaś do powstawania czerniaka przyczyniają się przede wszystkim promienie UVA. Uczony podkreśla więc konieczność stosowania kosmetyków do ochrony skóry szczególnie przeciwko tej drugiej formie promieniowania. Co oznacza, że smarować się musimy zawsze - czy to leżąc latem na plaży, czy wybierając się zimą na narty.