Marudzenie, choć pociągające, nie jest sexy, zatem, aby dodać mu powagi, rozpoczęto ten lament podlewać sosem obrony Ojczyzny. W rezultacie PiS wkroczył do MEN ze zbiorem przesądów i anachronizmów, z którymi nie sposób było podjąć polemiki, bo racje rządzących są „patriotyczne”. W rezultacie partia podjęła rewolucję edukacyjną w strukturach (powrót do czteroletnich liceów i pięcioletnich techników) oraz kontrewolucję w ideach, na dodatek kontrrewolucję niezbyt przemyślaną.
Szkoda, że PiS zabrał się za edukację. Szkoda dlatego, że środowiska określające się jako prawicowo-patriotyczne przez lata bycia w opozycji wobec rządów PO-PSL nie stworzyły spójnej wizji zmian w oświacie. W zamian zamieniły się w klub malkontentów. A to, twierdziły, że historii za mało, że nauczanie przyrody „jest udziwnione”, że lista lektur jest „zła”, że do WOS „nie ma materiałów”, a to, że w gimnazjach grasują gimnazjaliści, a w liceach genderyści (a może odwrotnie).
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama