Jeszcze do niedawna, kiedy pojawiły się pierwsze sygnały o konieczności otwarcia unijnych traktatów, wydawało się, że Niemcom i Francuzom nie uda się zmienić filozofii działania Unii Europejskiej. Angela Merkel mówiła tylko o jednym zdaniu, które w ramach procedury niewymagającej referendum w krajach członkowskich zostanie dopisane do Lizbony. Wówczas wątpiono, by traktaty udało się renegocjować. I nikt nie zakładał, że data 24 marca 2011 r. zapisze się w historii UE jako początek budowy rzeczywistej unii fiskalnej pod kierownictwem Berlina i Paryża. A w efekcie – podziału Wspólnoty na dwie, coraz odleglejsze części.
Unia Berlina i Paryża to regulacja i kontrola narodowych polityk gospodarczych. To również wspólnota zakładająca równanie do mniej konkurencyjnego. Bo jak inaczej wytłumaczyć trwające od tygodni, przy okazji negocjowania ostatecznego kształtu paktu dla euro, naciski na Irlandię, by zrezygnowała z niskiej podstawy podatku CIT. Sarkozy i Merkel nie zgodzili się na złagodzenie warunków spłaty bailoutu właśnie dlatego, że Dublin uparł się przy swoim CIT. Francuski prezydent nie kryje nawet, jak definiuje konkurencyjność – wprost powiedział premierowi Irlandii, że nie będzie podatkowego dumpingu.
To jednak tylko jedna z wielu jaskółek działania UE na nowych zasadach. Poważną obawą państw spoza strefy euro jest wyprowadzanie procesu decyzyjnego z Unii do eurogrupy. Właśnie dlatego państwa takie jak Polska czy Dania podpisują się pod paktem dla euro i kreują klub 17 plus. Co prawda, nie mają prawa głosu i nie mogą wpływać na działanie ekskluzywnego grona, ale chociaż „pozostają w temacie”. Sarkozy i Merkel zapewniają: nie ma mowy o decydowaniu poza wspólnotą 27 państw. Będzie tylko jeden regularny szczyt strefy euro rocznie. Zapominają dodać, że w ramach wypracowanego porozumienia posiedzenia ministrów finansów „17” zyskają nowy wymiar. Kiedyś decydowali o technikaliach, teraz o kwestiach strategicznych. A więc eurogrupa, która spotyka się kilka razy w roku, staje się rzeczywistym rządem gospodarczym Europy.
Na kilka dni przed szczytem Polska i Wielka Brytania opublikowały wspólny list nawołujący do dokończenia budowy jednolitego rynku 27 państw. Polakom i Brytyjczykom, w sojuszu z Danią i Szwedami, udało się wprowadzić do paktu dla euro zapis o „pełnym respektowaniu integralności jednolitego rynku w UE”. To najbardziej liberalne i nawiązujące do konkurencyjności zapisy całego dokumentu. Tylko tyle i aż tyle.
Reklama