Ochroniarze prezydenta natychmiast zasłonili Lecha Kaczyńskiego swoimi ciałami - relacjonuje "Super Express". Odprowadzili też natręta na bezpieczną odległość.

Reklama

Czy prezydentowi coś groziło? "Mogę uspokoić, że zagrożenia nie było. Zatrzymaliśmy mężczyznę, który, jak się później okazało, chciał tylko przedstawić prezydentowi swoje racje" - uspokaja Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR. "Na prośbę Lecha Kaczyńskiego został wysłuchany i wypuściliśmy go" - dodaje.

"Super Express" ochrzcił niedoszłego zamachowca z różą mianem "terrorysty-florysty".

Zobacz także: Galeria zdjęć z "ataku" mężczyzny na prezydenta