Marek Jurek odpowiedział Migalskiemu na swoim blogu w Onet.pl. "Wiem, że dramat, który przeżyliśmy jako naród, ma dla Pana partii konsekwencje szczególne, więc spokojnie czekam na wskazanie jej kandydata w wyborach prezydenckich. Chcę szukać z nim porozumienia w czasie wyborów i po wyborach. Ale nie służą temu demonstracje takie jak Pańska. Jestem przekonany o Pana osobistej uczciwości i prawości, więc uważam, że Pańskie wystąpienie to tylko chwilowy odruch polityczny, odruch nawrotu do myślenia i obyczajów, które jeszcze niedawno dominowały w naszej polityce, ale od których powinniśmy jak najszybciej odejść" - napisał były marszałek Sejmu.

Reklama

Polityk niegdyś należący do Prawa i Sprawiedliwości pisze wprost, że nie ma zamiaru zrezygnować z kandydowania na prezydenta. "Chciałbym, żeby wszyscy, którzy wierzą - tak jak Pan i ja - w Polskę silną, sprawiedliwą i bezpieczną, solidarnie współpracowali na jej rzecz. Jestem przekonany, że przyszłość Polski silnej, sprawiedliwej, bezpiecznej zależy od urzeczywistniania zasad cywilizacji życia, praw rodziny, od realizacji tych zasad na forum europejskim. Jestem również przekonany, że nie uzdrowimy naszego życia państwowego bez naprawy instytucji politycznych. Chcę takiej polityki dla naszego kraju, więc uważam, że zasady te muszą być stale reprezentowane w naszym życiu publicznym. Dlatego dwa miesiące temu podjąłem decyzję o kandydowaniu w wyborach prezydenckich" - podkreślił Marek Jurek.

Marek Migalski na swoim blogu dzień wcześniej napisał m.in: "Każda partia oraz każde środowisko polityczne mają prawo do wystawiania swojego kandydata i nie odmawiam Panu oraz Pana partii tej możliwości. Ale sytuacja jest nadzwyczajna. Istnieje groźba, że nie zdoła Pan zebrać wymaganych 100 tysięcy podpisów, a nawet jeśli sztuka ta uda się Panu, to i tak wie Pan doskonale, że nie ma Pan szans w konfrontacji między kandydatem PO a kandydatem PiS". I zaapelował, by były marszałek Sejmu wycofał się z wyborów i poparł kandydata PiS.