Jolanta Fedak w wywiadzie dla "Wprost" przyznaje, że zdarza się jej "rzucać mięsem", choć stara się nie robić tego publicznie. "Miało być prywatnie, a wyszło publicznie. Kiedy zobaczyłam, że puszczają to w telewizji, to się popłakałam. To było szerzenie publicznego zgorszenia" - minister pracy i polityki społecznej wraca pamięcią do swojej gwałtownej reakcji na żarty ministra Marka Sawickiego.

Reklama

>>> Tu zobaczysz, co Fedak powiedziała Sawickiemu

Szefowa resortu z PSL przed objęciem swojego fotela mieszkała w Zielonej Górze. I podkreśla, że właśnie tam czuje się najlepiej. W stolicy ma wrażenie, że często jest lekceważona. "Mam jednak wrażenie, że niektórzy traktują mnie jak dziewczynę z prowincji" - wyznaje Jolanta Fedak.

Zaraz jednak zaznacza, że dzięki temu może z dystansu patrzeć na to, co dzieje się w Warszawie. Sama uważa się za największą specjalistkę od ...remontów.

Reklama

"Nie lubię robić zakupów w galeriach handlowych. Chyba że córka mnie wyciągnie. Mam przedwojenny dom na wsi, który remontuję już szósty rok. Zresztą remonty to moja specjalność. Mąż mówi, że na zapach farby reaguję jak wampir na krew. Żadnej pracy się nie boję. Potrafię malować, kłaść tapety..." - opowiada działaczka ludowców w wywiadzie dla "Wprost".