Do autora kontrowersyjnego happeningu dotarła "Rzeczpospolita". Stanisław Wróbel był szefem Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ma dziś 32 lata. W Londynie mieszka od ponad sześciu lat. Jest aktywny w Wielkiej Brytanii.

Pytany, dlaczego podrzucił Bronisławowi Komorowskiemu sztucznego penisa, odpowiada: "Ten przedmiot jest najwyraźniejszym symbolem polityki Palikota - pozbawionej jakichkolwiek hamulców, żerującej na najniższych ludzkich instynktach. I ten człowiek, któremu normalnie nie powinno się podawać ręki, nie tylko tworzy najbliższe zaplecze polityczne kandydata na prezydenta, ale jest również jego drogim przyjacielem, któremu się wybacza wszystkie grzechy. Powstaje pytanie: a może to zaplanowana gra? Może Palikot służy tylko do odwracania uwagi od istotnych problemów? Może Palikot i Komorowski to tandem?"

Reklama

Stanisław Wróbel ma wiele do zarzucenia Platformie Obywatelskiej, której, jak sam przyznaje, był kiedyś sympatykiem.

"To oczywiście również mocna reakcja na to, że Platforma okłamała wyborców. Że jej rządy są rządami Mirów, Grzechów, Zbychów i innych Rychów ubijających interesy nawet na cmentarzach. Nie powstaje tyle autostrad. Platforma nie dba o emigrantów, bo nie ma m.in. obiecanych ułatwień w urzędach dla tych, którzy po powrocie do Polski chcą założyć firmę" - oskarża.

Reklama

Ze słów Wróbla nietrudno odgadnąć, że marszałek Sejmu nie jest jego faworytem w wyborach prezydenckich.

"Lustrem jej rządów jest kandydat na prezydenta: nieporadny marszałek Komorowski. Kompletnie nijaki, bez krztyny wyczucia i samodzielności politycznej. Wasal polityczny do wykonywania czyichś poleceń. Polska w moim odczuciu zasługuje na lepszego prezydenta" - twierdzi Stanisław Wróbel.

Człowiek, który podrzucił sztucznego penisa Bronisławowi Komorowskiemu twierdzi, że w 2007 roku współpracował z PO przy organizacji wizyty Donalda Tuska w Londynie. Nie chce jednak mówić o szczegółach wymawiając się lojalnością.