W środę Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie utrzymał wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z lutego, który uwzględnił pozew Zięby. Pozwał on MON, domagając się przeprosin w mediach za naruszenie swych dóbr osobistych w raporcie. Resort wnosił o oddalenie powództwa.
W ujawnionym w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie - sygnowanym przez ówczesnego szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza - nazwisko Zięby znalazło się w wykazie osób, które niejawnie współpracowały z WSI "w zakresie działań wykraczających poza sprawy obronności państwa". Napisano o nim: "Wykładowca KUL. Obecnie pracownik samorządowy Urzędu Wojewódzkiego. W roku 1995 zarejestrowany jako współpracownik".
Po upublicznieniu raportu stracił on stanowisko szefa gabinetu wojewody lubelskiego Wojciecha Żukowskiego (dziś posła PiS), bo "utracił jego zaufanie". Zięba przyznawał, że w 1995 r., gdy był konsulem w Montrealu, miał kontakty z WSI. Uważa, że wykonywane wtedy czynności były związane z bezpieczeństwem państwa. Nie ujawnił szczegółów, bo nadal wiąże go tajemnica państwowa.
"Przez osiem miesięcy siedziałem w gabinecie w urzędzie wojewódzkim, a nie przydzielano mi żadnej pracy" - mówił wcześniej PAP Zięba. Dodał, że od "zmiany opcji politycznej" w 2007 r. jest dyrektorem tego urzędu ds. obywatelskich i cudzoziemców; wykłada też na KUL.
Zwrócił się on w 2007 r. ze skargą do Rzecznika Praw Obywatelskich, uważając że pozbawiono go możliwości obrony. "Nie zostały przedstawione żadne zarzuty pod adresem mojej osoby, nie zostały opisane ani choćby wymienione żadne działania sprzeczne z prawem, w jakich miałbym brać udział" - pisał Zięba do Janusza Kochanowskiego. RPO oddał sprawę do warszawskiej prokuratury, która od jesieni 2007 r. prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przy powstawaniu raportu oraz zniesławienia osób w nim wymienionych.
SO uznał, że jako konsul w Montrealu udzielał on kontrwywiadowi informacji o "zabezpieczeniu konsulatu". Według SO, powód nie miał możliwości obrony przed publikacją raportu.
Oddalając apelację MON, SA podtrzymał w środę wyrok SO, na którego mocy szef MON ma przeprosić Ziębę za bezpodstawne umieszczenie go w raporcie. Zarazem - uwzględniając apelację Zięby - sąd nakazał MON zamieścić przeprosiny nie tylko w "Kurierze Lubelskim" i "Gazecie Wyborczej" (jak orzekł SO), ale także na pierwszej stronie "Naszego Dziennika". SA uzasadnił to tym, że "czytelnicy o przekonaniach konserwatywnych nie poznają treści oświadczenia z 'GW'", a ponadto "NDz" wydrukował cały raport.
Trwa kilkanaście procesów wytoczonych MON przez osoby z raportu. Sądy prawomocnie nakazały już MON przeprosiny m.in. wobec b. posła SLD Jana Sieńki, b. wiceministra w kancelarii premiera Jerzego Buzka, Jerzego M. Nowakowskiego, szefa PKOl Piotra Nurowskiego (zginął w katastrofie smoleńskiej). W 2008 r. szef MON Bogdan Klich przeprosił grupę ITI, Jana Wejcherta i Mariusza Waltera za "nieuprawnione i krzywdzące" stwierdzenia raportu na ich temat. Sam Macierewicz wygrywa procesy mu wytaczane.
W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Po tym prezydent Lech Kaczyński zdecydował nie ujawniać przygotowanego przez Macierewicza aneksu do raportu.