Zaskoczyły nas liczba i rozproszenie programów – mówi DGP prezes NIKKrzysztof Kwiatkowski. Kontrolerzy izby mają sprawdzić cztery kwestie: jakimi narzędziami polityki prorodzinnej dysponuje państwo, które z nich są wykorzystywane prawidłowo, jakich rozwiązań brakuje. I wreszcie jak wygląda koordynacja polityki prorodzinnej na szczeblach rządowym i samorządowym.

Reklama

Audyt rozpocznie się panelem z ekspertami od demografii, którzy podpowiedzą kontrolerom, co i jak sprawdzać.

Polska ma jeden z najniższych wskaźników dzietności w Europie. Wynosi on 1,3 dziecka na kobietę, gdy zastępowalność pokoleń zaczyna się od 2,1. W 2012 r. w Polsce urodziło się 390 tys. dzieci. Na jedno z nich przypadło więc niemal 130 tys. zł wydanych przez państwo na wsparcie rodzin we wszystkich programach.

Dotychczasowe działania nie przynoszą efektów, a negatywne zjawiska wręcz się pogłębiają. Nie mają nawet charakteru polityki demograficznej, są raczej wsparciem socjalnym – ocenia demograf prof. Marek Okólski.

Efektem audytu NIK mają być rekomendacje i wnioski, które ułatwią lepsze i bardziej skoordynowane wsparcie. NIK wchodzi w ten sposób w środek dyskusji o polityce prorodzinnej. Swoje recepty mają rząd, prezydent i opozycja.

Jak mówi Kwiatkowski, na użytek kontroli NIK stworzy mapę polityki prorodzinnej. Pokaże m.in. cele, jakie powinny zostać osiągnięte do 2020 r. Data ta jest nieprzypadkowa. To koniec kolejnej unijnej perspektywy finansowej, w której jest sporo pieniędzy na programy społeczne wspierające rodziny.