W lutym 2016 roku IPN wszczął śledztwo w sprawie podrobienia przez SB, na szkodę Lecha Wałęsy dokumentów w jego teczce personalnej i teczce pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek". 28 czerwca 2017 roku IPN na swojej stronie internetowej ogłosił, że nie stwierdzono popełnienia takiego czynu i śledztwo zostało umorzone. Tym samym uznano, że w/w dokumenty są autentyczne.

PAP: Jak Pan postrzega ostateczną decyzję prokuratury i IPN w sprawie TW „Bolek”?

Krzysztof Wyszkowski: To jest urzędowa decyzja, o której już od dawna było wiadomo, tylko ze względów formalnych trwało to tak długo. Ten wynik jest zdecydowanie negatywny dla Lecha Wałęsy i on sam zdawał sobie z tego sprawę, bo już wcześniej powiedział, że zrywa stosunki z IPN i prokuraturą oraz że odmawia jakiejkolwiek współpracy. Jest to linia obrony, która może nie dziwić w przypadku oszustów, aferzystów czy przestępców, ale takie zachowanie nie przystoi Nobliście, osobie publicznej, uwielbianej niegdyś przez Polaków i która domaga się szacunku.

Reklama

PAP: Do tej pory jest jeszcze spore grono ludzi, którzy nadal twierdzą, że Lech Wałęsa jest bez winy. Jak to się stało, że wciąż ufa mu wielu Polaków. Ludzie oddawali na niego swoje głosy wierzyli w niego.

Reklama

K.W.: Muszę powiedzieć, że niestety również i ja jestem współwinny tej sytuacji. Chociaż oczywiście jestem także ofiarą. Kiedy Lech Wałęsa zgłosił się do mnie 3 czerwca 1978 roku, proponując zabijanie milicjantów, wydawał mi się radykalnym antykomunistą. Ludzie, którzy go znali, mówili mi żebym uważał na niego, ponieważ jest to prowokator i agent. Nie wierzyłem w te informacje i przez całe lata pomagałem Lechowi, wspierałem go.

Później nawet po 13 grudnia 1981 r., siedząc w obozie dla internowanych, kiedy absolutna większość ludzi mówiła, że Wałęsa jest fałszywą kartą, ja trwałem przy swoim. Sam nawet namawiałem Lecha do kandydatury na prezydenta i byłem w jego sztabie wyborczym. To wszystko było moim osobistym błędem i poczuwam się do winy za te działania. Dlatego też wielokrotnie za to przepraszałem i liczyłem, że również mój były bohater i podopieczny któregoś dnia poczuje się zobowiązany i przeprosi publicznie.

Okazuje się, że niestety tego się nie doczekaliśmy. Mało tego, on szuka kolejnej awantury. Czeka nas jeszcze bardziej przygnębiające wydarzenia, bo jak sam zapowiedział ma zamiar łamać prawo podczas comiesięcznego Marszu Smoleńskiego, 10 lipca. Ma on za sobą osoby, które nadal go wspierają w antypolskiej działalności tacy jak na przykład Donald Tusk. Ludzie, którzy usiłują blokować Marsze, to osoby związane z SB. Lech Wałęsa wraca do swojej przeszłości.

Kiedyś był szpiclem, potem bohaterem, a teraz znowu idzie do swoich. Być może ma jeszcze swoich zwolenników, ale absolutna większość Polaków czuje się upokorzona takim zachowaniem swojego byłego idola. Najgorsze jest to, że on wciąż nie znalazł w sobie godności by za to wszystko przeprosić i przyznać się do winy. Znane są nam przykłady prostych ludzi, którzy byli wplątani w tryby historii, ale potrafili się do tego przyznać.

Lech tego nie uczynił i dlatego jest takim problemem dla polskiego życia publicznego. Wciąż zmusza do negatywnych uczuć. Poniża tym samym Polskę i Polaków. Dlatego apeluję jeszcze raz do Lecha Wałęsy: Lechu przyjaźniliśmy się tyle lat. Proszę cię w imię szacunku do Polski i Polaków, zaniechaj szkodzenia i wreszcie zamilcz. Przestań szkodzić Polsce.

PAP: Czy decyzja podjęta przez prokuraturę i IPN to dla Pana osobiście koniec pewnej historii czy jej początek? Jakie przesłanie dla następnych pokoleń płynie z tej historii?

K.W.: Dla mnie osobiście jest to bardzo gorzkie doświadczenie, bo sam miałem się za człowieka bystrego i takiego, który potrafi odróżnić fałsz od prawdy i który stoi przy moralnych racjach w polityce. Okazuje się, że tej zdolności i zdecydowania mi zabrakło.

Wydawało mi się, że postawienie na Wałęsę w 1990 roku, przyniesie jakąś ważną korzyść polityczną, choć już wtedy miałem co do niego daleko idące wątpliwości. I dziś z tego względu czuję się winny. Ale w związku z tym doświadczeniem, zalecałbym następnym pokoleniom żeby nie wahali się formułować zarzutów w sytuacjach, w których mają poważne i wiarygodne informacje, że dana osoba nie jest godna zaufania i ma za sobą takie czyny jak na przykład miał Lech Wałęsa czyli szpicel SB „Bolek”.