Projekt ustawy o SN został wrzucony do Sejmu w trybie niedopuszczalnym, bez żadnych konsultacji - mówił rozpoczynając spotkanie z ekspertami dot. proponowanej przez PiS regulacji Borys Budka (PO). Dodał, że wtorkowa debata ma charakter ekspercki, a jej celem jest wyjaśnienie wszystkich wątpliwości związanych z projektem. Sejm jest tym miejsce, w którym powinnna toczyć się tego typu debata, niestety ustawa o SN zostało wrzucona bez konsultacji, w trybie niedopuszczalnym - powiedział.

Reklama

Czuję się jak w swoistym +matrixie+ - mówił z kolei Andrzej Rzepliński, który zabrał głos jako pierwszy. Mówił, że zawód sędziego dotyczy każdej grupy społecznej i bez niego nie możemy się obyć. Dodał, że w kampanii wyborczej nikt nie mówił że +zniszczymy sądownictwo, że nie będzie trójpodziału władzy+. Trzeba było mówić, wtedy byłaby również taka zdolność moralna, by takie ustawy wprowadzać - podkreślił b. prezes TK. Ta ustawa jest oczywiście niekonstytucyjna - mówił Rzepliński o projekcie ws. SN. Panie prezydencie, niech pan nie robi tego Polsce" – dodał, apelując do niego by wziął aktywny udział w pracach parlamentarnych przez swoich prawników.

Dziś stoimy w obliczu domykania systemu - mówił Rzepliński. Według niego, będzie projekt o SN będzie jeszcze jedną ustawą, która - jak się wyraził - odda pełnię władzy w ręce jednej osoby. Jego zdaniem, TK został obecnie sprowadzony do roli prywatnej rady konstytucyjnej, która ma za zadanie uznać niewygodny przepis za niekonstytucyjny, a wygodny - za konstytucyjny. Według Rzeplińskiego, kadencji I prezesa SN nie można skrócić; inaczej można będzie przerywać kadencje każdego organu.

B. prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz mówił, że wymiana sędziów w SN nastąpiła w niemal 100 proc. Ci, którzy pozostali, jeszcze są, są chwałą polskiego sądownictwa - dodał.

Przewodniczący KRS Dariusz Zawistowski mówił, że nie ma takiego umocowania w konstytucji aby to minister sprawiedliwości decydował, kto pozostanie w SN. Dodał, że zgodnie z konstytucją, to prezydent powołuje sędziów na wniosek KRS. Przypomniał, że uzasadnieniem projektu jest chęć poprawienia sprawności SN. To oczywista nieprawda - ocenił Zawistowski. Realne jest zagrożenie, że SN właściwie nie będzie rozstrzygał skarg kasacyjnych - dodał. Kto będzie rozstrzygał sprawy wyznaczone na wrzesień - pytał też szef KRS.

"To rozwiązania z czasów realnego socjalizmu"

Projekt PiS nowej ustawy o Sądzie Najwyższym pomniejsza uprawnienia obywateli do występowania ze skargami kasacyjnymi; uprawnienia te przejmuje minister sprawiedliwości - to rozwiązania z czasów realnego socjalizmu - wskazywała w poniedziałek I prezes SN, prof. Małgorzata Gersdorf.

Prof. Gersdorf przekonywała, że projekt PiS jest w wielu jego artykułach niezgodny z konstytucją i jeśli wejdzie w życie doprowadzi do zmiany ustroju państwa. Wskazywała m.in., że propozycja PiS likwiduje możliwość rozstrzygania przez Sąd Najwyższy skarg kasacyjnych i kasacji. To pomniejsza uprawnienia obywateli do występowania z takimi skargami - oceniła I prezes SN.

Reklama

Jak wskazywała, tę swobodę obywateli ma zastępować minister sprawiedliwości. Czyli powracamy do rewizji nadzwyczajnych z lat realnego socjalizmu - zaznaczyła prof. Gersdorf.

Dowodziła ponadto, że sprzeczny z konstytucją jest także zaproponowany przez Prawo i Sprawiedliwość kształt SN. Takiego Sądu Najwyższego, jaki jest proponowany w tej ustawie, nie ma w konstytucji - złożonego z trzech izb, (w tym) jednej dyscyplinarnej, szeroko opisanej, która będzie stanowiła bicz na wszystkich sędziów i wszystkie zawody prawnicze - podkreślała prof. Gersdorf.

Według niej, projektowana izba dyscyplinarna SN będzie państwem w państwie. Ma własną kancelarię, składa sprawozdania nie wiadomo komu - +właściwemu organowi+ i zajmuje się dyscyplinowaniem sędziów Sądu Najwyższego i innych zawodów prawniczych, a wynagrodzenie tych sędziów, zasiadających w tej Izbie jest podwyższone o 40 proc. To jest symptomatyczne, że podwyższa się wynagrodzenia dla osób, które mają być spolegliwe - ironizowała I prezes SN.

Prof. Gersdorf odniosła się ponadto do, często podnoszonych przez polityków PiS, argumentów o potrzebie oczyszczenia Sądu Najwyższego. Po pierwsze biologia oczyściła wszystkich nas, trzeba spojrzeć na PESEL-e, po drugie to jest pokrętne twierdzenie, że naszymi nauczycielami były osoby urodzone i funkcjonujące w PRL, wobec tego my jesteśmy nosicielami tych idei. Gdyby tak było, całe moje pokolenie nie byłoby w Solidarności - mówiła szefowa SN.

I bardzo dobrze pan Kaczyński o tym wie, że miał różnych nauczycieli, a jego główny promotor pracy doktorskiej był bardzo powiązany z komunistyczną władzą - dodała.