Proponuję spróbować się utrzymać w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę i dietę 2,5 tys. zł – powiedział Interii Marcin Kulasek, sekretarz generalny SLD zapytany o życie w hotelu sejmowym. Jego zdaniem, poselski budżet jest mocno obciążony, choćby ze względu na brak aneksów kuchennych w Domu Poselskim.

Reklama

W pokoju mogę zrobić sobie jedynie herbatę, poza tym muszę stołować się na mieście (...). To są wszystko koszty. Gdybym chciał sobie zrobić śniadanie, to mam to utrudnione. Nie mogę sobie ani podgrzać parówki, ani usmażyć jajecznicy, bo nie ma gdzie - mówi nam Kulasek.

W rozmowie z posłem przypominamy, że parlamentarzystom przysługuje także ryczałt na wynajęcie mieszkania. Wynosi 2,5 tys. zł, czyli tyle samo, co zakwaterowanie w hotelu sejmowym przez cały miesiąc. - Da radę wynająć za to kawalerkę, oczywiście. Trzeba jednak wziąć pod uwagę nocne głosowania, liczbę posiedzeń komisji: posłowie zapisywali się do kilku, bo chcieli pracować. Nie chcemy być figurantami - podkreśla Kulasek.

Prawie wszyscy nasi rozmówcy utyskują na warunki, które panują w hotelu dla posłów i senatorów. I trudno się dziwić. Nie jest tajemnicą, że Kancelaria Sejmu planuje remont, a nawet wyburzenie budynku. Jak pisała "Rzeczpospolita", wybudowanie nowego Domu Poselskiego mogłoby potrwać pięć lat. Koszt takiej operacji to 215 mln zł. Nieco tańszy byłby remont wyceniany na 189 mln zł - podaje Interia.

Cytuje też Centrum Informacyjne Sejmu, które powiedziało portalowi, że obecnie nie ma rozwiązań dotyczących remontu w Domu Poselskim, które przyjęłaby Kancelaria Sejmu. Interia podkreśla, że nieoficjalnie mówi się, że budynek powinien zostać zburzony, bo ze względu na wieloletni brak remontów jest w opłakanym stanie.

Marcin Kulasek, który po raz pierwszy został posłem po ostatnich wyborach, pytany przez Interię o wygląd hotelu poselskiego, odpowiedział, że "meble pamiętają późnego Gierka, jest ciasno. Część ma wyremontowane łazienki z prysznicem, część wciąż dysponuje starymi wannami". Katarzyna Lubnauer (KO) zauważa, że pokoje mniejsze mają 12 mkw., zaś większe niecałe 15 mkw.

Słyszałem już legendy o tym, że mieszkamy w wielkich luksusach. Nie wiem, czy hotel poselski dostałby jakieś gwiazdki - mówi inny z posłów KO, Budka.

Reklama

Nasi rozmówcy chwalą jednak porządek utrzymywany w Domu Poselskim. Jak mówią, zawsze jest czysto, a pościel i ręczniki są świeże - pisze Interia. Cytuje też Jakub Kuleszę z Konfederacji: Dobrze się mieszka. Pokój schludny, ściany czyste. Wszystko działa. Szafki się otwierają i zamykają - mówi portalowi poseł.

Kulasek: Moja wypowiedź miała inny sens

Kulasek podkreślił w rozmowie z PAP, że jego wypowiedź dotyczyła warunków w pokoju poselskim. Sens wypowiedzianych przeze mnie słów był inny. Oczywiście ta kwota 9 tys. zł to jest dobra pensja, zupełnie wystarczająca na przeżycie w Warszawie. Ta wypowiedź dla Interii przez to, że nie była autoryzowana została źle zinterpretowana - zaznaczył poseł.

Na uwagę, że jego wypowiedź jest jednoznaczna i nie budzi wątpliwości interpretacyjnych, odparł, że został zapytany o warunki w hotelu sejmowym.

Wiemy, że te pokoje poselskie są reliktem PRL-u, Kancelaria Sejmu też mówi, że przygotowuje się do głębokiego remontu hotel poselskiego. Powiedziałem, że najbardziej brakuje mi aneksu kuchennego i to był kontekst tej wypowiedzi, bo nie można sobie nawet zrobić śniadania. Powiedziałem, że w związku z tym trzeba się stołować w Warszawie, a wiemy, ile kosztuje wyżywienie w restauracjach i że pensja poselska by nie wystarczyła na to. Tyko w takim kontekście były użyte słowa o pensji poselskiej - podkreślił sekretarz generalny SLD.

Gdyby każdy poseł musiał się stołować na mieście, to tej pensji poselskiej w wysokości 9 tys. zł mogłoby nie wystarczyć. To jest wystarczająca pensja, większość Polaków nie zarabia na takim poziomie. Jestem przekonany, że będę w stanie z tej pensji również odłożyć środki na przyszłość - dodał Kulasek.