Kartę opracowano w ramach projektu prowadzonego przez Radę Gmin i Regionów Europy w 2006 r. Zobowiązuje ona europejskie samorządy lokalne i regionalne do użycia ich kompetencji i wpływów w celu osiągnięcia większej równości w swojej społeczności. Za przyjęciem karty równości głosowało we wtorek 23 radnych, przeciw było 10 – radni PiS i jeden radny Koalicji Obywatelskiej. W uzasadnieniu uchwały podkreślono, że przyjęcie karty ma być "formalnym wyrazem zaangażowania Miasta Poznania w propagowanie zasady równości kobiet i mężczyzn w życiu lokalnym, a także deklaracją wdrażania na terenie Miasta wynikających z niej zobowiązań".
Wskazano, że dokument "stanowi kompleksowe narzędzie służące realizowaniu zasady równości płci oraz niedyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne i społeczne, narodowość, język, wyznanie, stopień sprawności, wiek, orientację seksualną czy tożsamość płciową". Za sprawą karty stolica Wielkopolski ma "promować eliminację stereotypów i przeszkód, które przyczyniają się do nierównego statusu kobiet i mężczyzn oraz mają wpływ na nierówny podział ról pomiędzy kobietami i mężczyznami w życiu politycznym, gospodarczym, społecznym i kulturalnym".
Przewodniczący Klubu Radnych Koalicji Obywatelskiej Marek Sternalski podkreślił w trakcie sesji, że "ten dokument zawiera wiele elementów wspierających poznańskie rodziny, matki, córki, żony dlatego, że rozwiązania, które przyjmowane są w tej karcie, nasze zadania jako samorządu, tak naprawdę mają chronić rodzinę”. Sternalski zaznaczył, że zgodnie z założeniami karty "samorząd będzie zwracał uwagę m.in. na to, aby kobiety wracające po urodzenia dziecka, mogły łączyć np. funkcję matki z funkcją osoby, która chce pracować, z jej ambicjami. To są konkretne rzeczy, które z tej karty wynikają".
W trakcie sesji o nieprzyjmowanie karty apelowali opozycyjni radni Prawa i Sprawiedliwości. Szef klubu radnych PiS Przemysław Alexandrowicz podkreślił, że "chyba żadna uchwała rady miasta, a jestem radnym szóstą kadencję, nie wzbudziła takiego poruszenia". "Teraz jest pytanie, czy państwo radni, takie też były echa publicznej dyskusji, też w mediach czytamy rozmaite głosy, czy państwo, którzy są zwolennikami tej karty, naprawdę są przekonani, że to poruszenie społeczne wynika z tego, że tylu ludzi i w Poznaniu, i w Polsce – bo ta sprawa przekroczyła wymiar miasta, nie jest tylko sprawą lokalnego samorządu – że naprawdę tylu ludzi w Polsce domaga się, żeby kobiety i mężczyźni byli traktowani nierówno? Dlatego tak przeciwko tej karcie protestują?" – pytał.
Myślę, że mimo tej temperatury politycznego sporu, który Polskę toczy, tego państwo jednak nie sądzą. Wobec tego, skoro tylu ludzi jest tą sprawą poruszonych i raczej powinni państwo racjonalnie zakładać, że nie chodzi im raczej o gnębienie kobiet, prześladowanie (…), to o co wobec tego tym ludziom chodzi? A no właśnie o te elementy zła, te fragmenty zła, które są w tej generalnie pozytywnej wizji, że wszyscy jesteśmy ludźmi równymi co do godności, co do praw - dodał. Alexandrowicz zwrócił uwagę, że jego zdaniem polski tekst karty jest także mylący. Jak mówił, słowo seks w rozumieniu płci biologicznej pojawia się w tej karcie 4 razy, natomiast słowo gender w rozumieniu płci kulturowej – pojawia się ponad 50 razy. I to też budzi nasz niepokój, ponieważ wiemy, jak ta idea – rozumienia płci jako płci kulturowej, a nie biologicznej – funkcjonuje w wielu krajach zachodniej Europy - podkreślił. Wskazał również, że przyjmując zapisy karty, radni zgadzają się na wszystkie jej zapisy. Możemy się domyślić, że ta karta nie jest kartą menu z restauracji, z której wybieramy jedno czy dwa dania, musimy wybrać wszystko - powiedział.
Na wtorkową sesję przyszło kilkadziesiąt osób, by zaprotestować przeciwko przyjęciu karty. Protestujący mówili m.in. o zamachu na rodzinę i o seksualizacji dzieci. Mieli ze sobą także krzyż, różaniec, świecę oraz flagi Polski i transparenty: "LGBTQ molestuje nas poznaniaków psychicznie za zgodą radnych miasta! Wstyd i hańba", "Stop dla fałszywych ideologii", "Nie zamykajcie ust normalności, mówią, że dziś to nienormalność".
Apel do poznańskich radnych o nieprzyjmowanie dokumentu wystosowały w ostatnich dniach Społeczna Rada Edukacji i Wychowania "Rodzinny Poznań" oraz Centrum Życia i Rodziny. Zdaniem inicjatorów petycji karta zawiera "niebezpieczne postulaty ideologii gender, które mogą doprowadzić do kwestionowania konstytucyjnego prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami".
Po ogłoszeniu wyników głosowania na sali rozległy się okrzyki: hańba, zdrada, zdrajcy! Przewodniczący Rady Miasta Poznania Grzegorz Ganowicz zaprotestował, gdy osoba z sali powiedziała: "proszę pamiętać, co się stało w Gdańsku". Ganowicz poprosił zgromadzoną na sali publiczność o "powściągnięcie emocji" i ogłosił przerwę.
Europejska karta równości kobiet i mężczyzn w życiu lokalnym jest zalecana przez Radę Gmin i Regionów Europy zrzeszającą samorządy lokalne z ponad 30 krajów Europy. Przyjęcie karty nakłada obowiązek wypracowania w ciągu maksymalnie dwóch lat równościowego planu działania, a następnie wdrożenia go w założonym czasie.