Tymoteusz Szydło pracuje tam pod zmienionym nazwiskiem i jest przedstawicielem handlowym odpowiadającym za dystrybucję worków foliowych - podaje portal Oko Press.
Mecenas Maciej Zaborowski, który jest pełnomocnikiem synaBeaty Szydło potwierdził, że zmienił on nazwisko i poprosił w jego imieniu o nieujawnianie jego nowego nazwiska. Przyznał również, że mężczyzna pracuje w ERG Bieruń.
Jak mówi Zaborowski, Beata Szydło zwróciła się z prośbą o załatwienie synowi pracy do znajomych, m.in. Daniela Obajtka. Nie chciała bowiem, by syn pracował w spółkach Skarbu Państwa, tylko w sektorze prywatnym. Jak zauważył Zaborowski, nie mogła przypuszczać, że wokół tej firmy pojawią się kontrowersje - dodaje Oko Press.
Komentarz posła Szczerby
SPrawę skomentował też poseł KO, Michał Szczerba. "W ERG Bieruń 20 proc. udziałów ma Obajtek z matką. Otrzymują rządową dotację NCBiR na wytwarzanie folii. Kwota dofinansowania: 25 843 680,23. Projekt składany jest 21.12.2017. Umowa podpisywana jest 28.06.2018. Wicepremierem jest Beata Szydło. W firmie zatrudnienie znajduje syn Szydło" - napisał.
O Tymoteuszu Szydło było głośno już w 2019 roku, kiedy porzucił stan kapłański.
"Zdruzgotana reputacja"
Obecnie moja reputacja jako księdza jest zdruzgotana przez plotki i domysły. Z bólem stwierdzam też, że nie udało mi się pokonać kryzysu wiary i powołania. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak złożyć w kurii diecezji bielsko-żywieckiej prośbę skierowaną do Ojca Świętego o przeniesienie mnie do stanu świeckiego, by uregulować moją pozycję kanoniczną i nie pozostawać w konflikcie sumienia - pisał wtedy w oświadczeniu przekazanym przez mecenasa Macieja Zaborowskiego.
W ostatnich miesiącach przeżywałem głęboki kryzys wiary i powołania. Z bólem przyznaję, że z czasem zacząłem tracić sens mojej posługi i coraz częściej nachodziły mnie myśli o odejściu ze stanu duchownego. Po głębszym namyśle postanowiłem jednak dać sobie jeszcze jedną szansę i poprosiłem o kilka miesięcy urlopu, by poukładać swoje życie duchowe. Uznałem, że będzie to uczciwe w stosunku do Wiernych, wobec których zawsze starałem się sprawować posługę szczerze i z przekonaniem - wyjaśniał Szydło.
W tamtym okresie nie uważałem, że powinienem informować opinię publiczną o moich rozterkach duchowych. Uznałem, że nie jestem osobą publiczną i że mam prawo do prywatności. Wydawało mi się, że najlepszym wyjściem będzie odsunięcie się od posługi i przemyślenie wszystkiego w spokoju. Niestety, ten czas przyniósł jeszcze więcej zamętu. Plotki, na mój temat podsycane przez media goniące za sensacją, właściwie uniemożliwiły mi refleksję - przekazał w oświadczeniu.
Co bardzo dla mnie bolesne, zainteresowanie tematem podsycały również osoby blisko związane z Kościołem, poprzez wielokrotne wracanie do domysłów na mój temat. Mam świadomość, że rozpoznawalność, której nigdy nie chciałem, jest związana z funkcjami, które pełni moja Mama - zaznaczył Szydło.