Kiedy zacząłem się udzielać publicznie, pojawiły się pomysły na zaangażowanie mnie w politykę. Daniel Passent napisał nawet, że chciałby bym został prezydentem. Nie mam zamiaru wejść do polityki, ale też nie zamierzam usuwać się z życia publicznego. Ważne jest to, by zajmować się sprawami publicznymi, komentować je, wyjaśniać ludziom świat. Wejście do polityki powoduje utratę obiektywizmu, przynajmniej w oczach ludzi – powiedział w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" prof. Marcin Matczak.

Reklama

Ludzie szufladkują każdego, jako "lewaka" albo "pisowca", jako "katola" czy "ubecką wdowę”. Chcę być obok, pełnić rolę publicznego intelektualisty. Ostatnio Radosław Sikorski zapytał mnie, czy doradzałbym Donaldowi Tuskowi. Odpowiedziałem, że nie mogę, bo muszę mu patrzeć na ręce. Bez względu na to, czy rządzi PiS, PO, czy Polska2050, polityka i władza demoralizuje ludzi. Chciałbym mieć możliwość krytykować każdego. A trochę głupio jest krytykować swoją partię polityczną, więc lepiej jej nie mieć - stwierdził.

"PiS jest tym złym"

Jeśli chodzi o praworządność, to PiS jest tym złym. Niektórzy twierdzą, że do takiego samego naruszania konstytucji dochodziło już za rządów PO, ale to bzdura. Tam był lekki katar, teraz mamy dżumę - ocenił

Reklama

Dodał też, że często spotyka się z bejtem nawet tych, którzy wcześniej popierali jego słowa. Jeśli na przykład człowiek krytykuje PiS za zmiany dotyczące praworządności, a później nagle powie, jak to zrobiłem, że programy socjalne typu 500 plus to dobra idea, bo ocalają ludzką godność, czy że nie podoba mi się agresywność Strajku Kobiet, to takie wypowiedzi wywołują dysonans. Ludzie dotąd przychylni, są nagle w szoku i mówią, że się srogo zawiedli albo zmieniają się z przychylnych we wrogich. A nikt nie jest całkowicie zły ani całkowicie dobry - podsumował.