W czerwcowych wyborach parlamentarnych we Francji kierowane przez Marine Le Pen Zjednoczenie Narodowe zdobyło 89 mandatów. Niby niedużo wobec 245 miejsc dla centrowej koalicji Razem skupionej wokół prezydenta Emmanuela Macrona i 131 mandatów lewicowego sojuszu Nupes z Jean-Lukiem Melenchonem na czele, ale wystarczyło do zdobycia zaszczytnego miana drugiej siły opozycyjnej i do zepchnięcia w cień tradycyjnej, postgaullistowskiej umiarkowanej centroprawicy.
Pięć lat temu poparcia dla listy Le Pen wystarczyło na zaledwie osiem mandatów – dynamika jest więc rzeczywiście imponująca, zwłaszcza że wcześniej liderka ZN nie tylko weszła (znów) do drugiej tury wyborów prezydenckich, lecz także w finałowej rozgrywce mocno postraszyła Emmanuela Macrona, całą lewicowo -liberalną Francję, a przy okazji sporą część europejskiej opinii publicznej. Ostatecznie uzyskała tym razem niemal 41,7 proc. oddanych głosów, Macron nieco ponad 58,5 proc. W 2017 r. relacja ta wyniosła 34 : 66.