Nasze nowe badanie stanowi uzupełnienie poprzedniego, sprzed dwóch tygodni („By wziąć władzę, trzeba się dogadać”, DGP z 26 stycznia). Wtedy sprawdzaliśmy poparcie oraz wynikającą z niego liczbę potencjalnych mandatów dla trzech wariantów startu opozycji: każdy osobno, dwie listy (KO, PSL i Polska 2050, osobno Lewica) oraz trzy listy (KO i PSL oraz samodzielnie Lewica i Polska 2050). Tym razem na tapetę wzięliśmy dwa inne warianty: wspólna lista wszystkich ugrupowań (o co walczy Donald Tusk) oraz inny - i coraz bardziej prawdopodobny - wariant trzech list (PSL i Polska 2050, samodzielnie KO i Lewica). Podobnie jak wtedy poparcie sondażowe przeliczyliśmy na mandaty sejmowe, stosując kalkulatory Jarosława Flisa oraz Marcina Paladego.
Wspólna lista wszystkich ugrupowań opozycyjnych (poza Konfederacją) może liczyć na 45,8 proc. poparcia. W takiej sytuacji Prawo i Sprawiedliwość osiąga wynik 37 proc., a Konfederacja 8,4 proc. Jak to się przekłada na miejsca w izbie niższej? Według kalkulatora Jarosława Flisa taki wynik wspólnej listy opozycji daje jej 245 mandatów. Przelicznik Marcina Paladego daje opozycji tylko 231 miejsc. PiS może liczyć odpowiednio na 193 i 197 mandatów.
Jak wypada wariant trzech list? Wspólny start ludowców i Polski 2050 Szymona Hołowni daje im łącznie niemal 15 proc. poparcia. Startująca osobno KO zdobywa 26,4 proc., Lewica - 8,4 proc., a Konfederacja - 7,2 proc. Łącznie ugrupowania opozycyjne (bez Konfederacji) uzyskują w tym wariancie 49,6 proc. To o ok. 4 pkt proc. więcej niż przy jednej wspólnej liście. Wynik PiS: 34,6 proc. Według kalkulatora Jarosława Flisa opozycja może liczyć wtedy na 244 miejsca w Sejmie, a według kalkulatora Marcina Paladego - na 233. PiS zdobywa odpowiednio 192 lub 202 mandaty.
Reklama
- Ten sondaż potwierdza to, co widzieliśmy w naszych badaniach. Dwie listy dają opozycji więcej niż jedna lista, która demobilizuje wyborców - mówi DGP Szymon Hołownia, lider Polski 2050. - Jak wynika z naszych badań, jedna lista sprawia, że 10 proc. wyborców opozycji zostaje w domach. Nie możemy do tego dopuścić - dodaje.
Reklama
Spokojnie do wyników podchodzi też Krzysztof Bosak z Konfederacji. - Pracujemy na swój wynik, myślimy o poszerzeniu bazy wyborców, na myślenie o koalicjach przyjdzie czas po wyborach - mówi.
Zarówno nasz styczniowy sondaż, jak i obecny wskazują, że dziś każdy wariant dawałby opozycji większość w Sejmie. Warianty: samodzielnego startu każdego z ugrupowań (232-242 mandaty), z jednej, wspólnej listy (231-245) oraz z trzech list (PSL i Polska 2050, osobno KO i osobno Lewica), dający 233-244 mandaty, są na ten moment mniej korzystne niż opcja dwóch list (KO, PSL i Polska 2050 oraz osobno Lewica) - z potencjałem na 250 mandatów, czy trzech list (KO i PSL, osobno Polska 2050 i osobno Lewica) - gdzie opozycja może liczyć na 247-251 mandatów.
Co wybierze opozycja? Na razie wygląda na to, że idea jednej listy pod nieformalnym przywództwem Donalda Tuska jest niemożliwa. Powód: opór liderów innych partii. To też zdeterminuje postawę Lewicy. - My chcemy iść do wyborów albo na jednej wspólnej liście, albo osobno - przyznaje ważny polityk tego ugrupowania.
Wygląda też na to, że dojdzie do zacieśnienia współpracy pomiędzy ludowcami i Polską 2050. Wczoraj szefowie obu formacji - Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Szymon Hołownia - ogłosili współpracę programową. - Już teraz razem z Szymonem Hołownią mamy bardzo wiele spraw uzgodnionych. To m.in. zielona energia, Senat obywatelski, bezpieczeństwo Polski, praworządność czy kwestie samorządności. Jedna lista wspólnych spraw do załatwienia jest otwartym zaproszeniem dla pozostałych ugrupowań demokratycznej opozycji. Współpraca, otwartość i życzliwość, niezależnie od tego, jak pójdziemy do wyborów. Jedną listę spraw do załatwienia chcemy realizować jak najszerzej - mówił wczoraj prezes PSL.