Szahram Amiri, który pracował na uniwersytecie Malika Asztara w Teheranie, uczelni blisko związanej z irańską Gwardią Rewolucyjną, zaginął w czerwcu ubiegłego roku w czasie pielgrzymki do Mekki. Od razu pojawiły się spekulacje dotyczące jego ewentualnego przejścia na stronę USA i pomocy w obserwowaniu irańskiego programu atomowego. Władze w Teheranie oskarżyły Amerykę o porwanie.

Reklama

ABC powołując się na ludzi zaangażowanych w działania wywiadowcze podała, że zniknięcie Amiriego było częścią planowanej od dawna akcji przeciągnięcia go na stronę USA. CIA skontaktowała się z nim w Iranie przez pośrednika, który w imieniu Stanów Zjednoczonych zaproponował przeprowadzkę do Ameryki. Według telewizji Amiri od czasu wyjazdu był wielokrotnie przesłuchiwany i pomógł USA w dokładnej ocenie irańskiego programu nuklearnego.

Stany Zjednoczone podejrzewają, że Iran pod pretekstem rozwoju energetyki jądrowej dąży do budowy broni atomowej. Teheran temu zaprzecza i podkreśla, że jego program nuklearny ma charakter cywilny.