Wśród rannych jest zbuntowany generał Khattiya Sawasdipol, główny doradca wojskowy opozycyjnego ruchu "czerwonych koszul".

Stan 58-letniego generała, który został postrzelony w klatkę piersiową, jest "bardzo poważny" - poinformowała pielęgniarka ze szpitala, do którego go przyjęto.

Reklama

Ten bardzo popularny wśród manifestantów oficer zajmował się bezpieczeństwem w obozie antyrządowych demonstrantów.

Według świadków w pobliżu zabarykadowanego obozu demonstrantów w centrum handlowym w Bangkoku doszło do silnej eksplozji oraz serii strzałów.

W czwartek przywódcy demonstrantów zaapelowali, aby dołączyło do nich więcej zwolenników. W odpowiedzi tajlandzka armia zapowiedziała, że wieczorem pojazdy opancerzone wzmocnią punkty kontrolne wokół strefy protestu.

Reklama

Jak pisze agencja Reutera, premier Tajlandii Abhisit Vejjajiva jest pod olbrzymią presją, żeby zakończyć trwającą około pięciu tygodni okupację centrum handlowego. Protestujący twierdzą, że obecny rząd nie ma mandatu, po tym gdy doszedł do władzy po kontrowersyjnych wyborach w 2008 roku.

W środę władze oświadczyły, że przestały prowadzić negocjacje z demonstrantami, i wycofały się z propozycji przedterminowych wyborów 14 listopada.

Reklama

Wcześniej rzecznik sił zbrojnych zapowiadał, że w środę o północy władze zaczną ograniczać dostawy wody, żywności i prądu do okupowanego przez opozycjonistów centrum stolicy w ramach nowych środków mających doprowadzić do zakończenia antyrządowych manifestacji. Kilka godzin później ten sam rzecznik oświadczył jednak, że plan odcięcia wody i prądu został "na razie odłożony". "Uznaliśmy, że demonstrantów dotknęłoby to mniej niż mieszkańców" - powiedział.

Demonstracje zapoczątkowali zwolennicy obalonego w 2006 premiera Thaksina Shinawatry, który próbował wprowadzić pewne reformy na rzecz uboższych warstw ludności.