Redukcja liczebności armii, dodatkowe opłaty drogowe i odłożenie odbudowy zamku w Berlinie - to niektóre z niemieckich pomysłów na oszczędności budżetowe. W związku z trudną sytuacją finansów państwa Niemcy muszą zaoszczędzić 10 mld euro rocznie do 2016 roku.

Planom konsolidacji budżetu poświęcone będzie zaplanowane na niedzielę i poniedziałek zamknięte posiedzenie rządu kanclerz Angeli Merkel w Mesebergu niedaleko Berlina.

Reklama

Królem oszczędzania media okrzyknęły już ministra obrony Karla-Theodora zu Guttenberga, który w zeszłym tygodniu zasygnalizował drastyczne cięcia w wojsku. Jak podały w środę nieoficjalnie gazety "Hamburger Abendblatt" i "Stuttgarter Zeitung" rozważa on zmniejszenie liczebności Bundeswehry z 250 tysięcy do 150 tysięcy.

Według tych mediów jedną z propozycji ministra obrony jest też zniesienie obowiązkowej służby wojskowej. Jak się szacuje, pozwoliłoby to zaoszczędzić 400 mln euro rocznie. Niedawno rząd postanowił skrócić obowiązkową służbę wojskową w Niemczech z dziewięciu do sześciu miesięcy.

Rzecznik resortu ani nie potwierdził ani nie zaprzeczył tym doniesieniom. "W trakcie przygotowań do posiedzenia gabinetu trwają wyliczenia odnośnie różnych scenariuszy" - oświadczył, zaznaczając, że nie zapadły żadne decyzje.

Kolejne kilkaset milionów euro może pozostać w kasie niemieckiego państwa dzięki odłożeniu na później odbudowy zburzonego w 1950 roku zamku Hohenzollernów w Berlinie. "Są takie rozważania" - przyznała w środę berlińska poseł CDU Stefanie Vogelsang. Minister infrastruktury Peter Ramsauer zapewnił w dzienniku "Der Tagesspiegel", że zamierza trzymać się decyzji Bundestagu o odbudowie zamku.

Reklama

Obecne plany zakładają, że prace rozpoczną się w lecie 2011 roku i potrwają do 2017 roku. Odbudowa zamku, który będzie nazywać się Forum Humboldtów, jest najważniejszym kulturalnym projektem architektonicznym niemieckiej stolicy po II wojnie światowej. Ma on kosztować w sumie 552 mln euro.

Jednak według najnowszego sondażu ośrodka Forsa 80 proc. berlińczyków opowiada się za zmianą tych planów w obliczu pustych kas państwa i landu.

Reklama

Dziennik "Rheinische Post" pisze z kolei, że pomysł na podreperowanie sytuacji niemieckich finansów ma też ministerstwo transportu, które rozważa wprowadzenie w przyszłości opłat drogowych od ciężarówek, także na drogach czteropasmowych. Krok ten przyniósłby budżetowi dodatkowe wpływy rzędu kilkuset milionów euro.

W Berlinie rozważa się również podniesienie akcyzy od wyrobów tytoniowych oraz opodatkowanie biletów lotniczych - podał "Spiegel Online".

Niektórzy politycy domagają się natomiast przeglądu pochodzących jeszcze sprzed kryzysu planów wydatków związanych z oświatą oraz polityką ochrony środowiska; plany te zakładają m.in., że do 2015 roku wydatki na oświatę wzrosną z 6 proc. do 10 proc. PKB. Niechętna cięciom w wydatkach na kształcenie i badania jest jednak kanclerz Angela Merkel.

Tegoroczny budżet Niemiec zakłada rekordowe zadłużenie na poziomie 80,2 mld euro, co oznacza 1000 euro długu na jednego mieszkańca. Za pięć lat obowiązywać zacznie jednak zapisany w konstytucji "hamulec zadłużenia", zgodnie z którym zobowiązania finansowe netto zaciągane przez państwo nie mogą przekroczyć 0,35 proc. PKB.

Już od przyszłego roku Niemcy muszą zatem rozpocząć zaciskanie pasa, aby spełnić ten konstytucyjny wymóg.