W oświadczeniu kancelarii prezydenta napisano, że wyjaśnienia, jakich udzielili w związku z atakiem minister Mohammad Hanif Atmar i szef wywiadu Amrullah Saleh "były niewystarczające".

Reklama

Odpowiedzialność za środowy atak wzięli na siebie talibowie. Atak nastąpił z kilku stron w kilkanaście minut po inauguracji obrad dżirgi. Napastnicy wystrzelili w stronę namiotu, gdzie się odbywało zgromadzenie, co najmniej dwie rakiety, w powietrze wysadził się zamachowiec-samobójca. Z 1500 delegatów nikt nie ucierpiał.

Według agencji Associated Press afgańskie siły bezpieczeństwa zabiły napastników.

Tradycyjne zgromadzenie starszyzny odbyło się po raz trzeci od obalenia reżimu talibów w 2001 roku. Na poprzednich przyjmowano uchwały m.in. w sprawie konstytucji i tymczasowego przywódcy Hamida Karzaja, który następnie wygrał dwukrotnie wybory na szefa państwa.

Reklama

Jeszcze przed rozpoczęciem dżirgi talibowie zagrozili, że będą zabijać jej uczestników. Talibowie, którzy nazywają rząd Karzaja marionetką Waszyngtonu, nie chcą negocjować dopóki obce wojska nie opuszczą Afganistanu.