Inwestorzy mają coraz większe wątpliwości, czy Włochy będą w stanie spłacić swoje zadłużenie. Wczoraj rentowność 10-letnich, włoskich obligacji osiągnęła 6,64 proc., najwięcej od utworzenia unii walutowej. Jeśli taki poziom utrzyma się przez dłuższy czas, kraj nie będzie w stanie obsługiwać swojego długu. Tylko w przyszłym roku Włochy muszą sprzedać obligacje za kolosalną kwotę 300 mld euro. Przy niewiele wyższym poziomie rentowności o pieniądze chroniące przed bankructwem musiały wystąpić do Brukseli najpierw Grecja, a potem Irlandia i Portugalia.
"Tym razem problem jest o wiele poważniejszy: Europejski Instrument Stabilności Finansowej (EFSF) nie ma środków, aby uratować Włochy przed upadkiem" - mówi „DGP” Cinzia Alcidi z brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).
Wczoraj w belgijskiej stolicy zebrali się ministrowie finansów strefy euro, aby uzgodnić szczegóły zwiększenia kapitału EFSF z 440 mld euro do około 1 bln euro. Jednak część tych środków została już wykorzystana na pomoc dla Grecji, Portugalii i Irlandii. Zaś łączne zobowiązania Włoch wynoszą 1,9 bln euro.
Bezpośrednim powodem rosnącego zaniepokojenia inwestorów jest przekonanie, że premier Silvio Berlusconi nie jest już w stanie przeforsować reform strukturalnych, które przywrócą Włochom szybkie tempo wzrostu i pozwolą na zwiększenie przychodów fiskalnych na tyle, aby stopniowo spłacić zobowiązania. Wczoraj indeks mediolańskiej giełdy przez chwilę wzrósł o 2,3 proc. na wieść o tym, że Berlusconi w ciągu kilku godzin poda się do dymisji. Jednak po spotkaniu z rodziną w swojej wilii pod Mediolanem premier zaprzeczył tym doniesieniom.
Reklama
Losy Berlusconiego będą znów ważyć się dzisiaj, Włoski parlament będzie głosował nad wotum zaufania dla premiera i jego planem oszczędności, który ma doprowadzić do zrównoważenia finansów publicznych w ciągu 2 lat. Wczoraj nawet niektórzy posłowie prorządowego Ludu Wolności, w tym minister spraw wewnętrznych, zapowiedzieli, że będą głosowali przeciwko niemu. "Dalsze kurczowe trzymanie się władzy nie ma już sensu" - powiedział w telewizji szef MSW Roberto Moroni.
Reklama
Odejście Berlusconiego i ewentualne wcześniejsze wybory nie oznaczałoby jednak automatycznego ustabilizowania sytuacji politycznej kraju. Lewicowa i centrowa opozycja jest rozdarta i nie ma jasnego lidera. Stąd jedną z opcji rozważanych przez prezydenta Giorgio Napolitano jest powołanie technicznego rządu kierowanego przez byłego komisarza ds. jednolitego rynku, Mario Montiego. Jego zadaniem byłoby uzdrowienie finansów publicznych państwa. Centroprawica wskazuje jako kandydata na premiera najbliższego współpracownika Berlusconiego, szefa Urzędu Rady Ministrów Gianniego Lettę.
Reformy są pilnie potrzebne, bo po raz pierwszy nawet skup włoskich obligacji przez Europejski Bank Centralny (EBC) nie doprowadził wczoraj do spadku rentowności tych bonów skarbowych, a co najwyższej spowolnił jej wzrost. Cinzia Alcidi zwraca jednak uwagę, że problem włoskiego długu jest zupełnie inny niż Grecji.
Włosi nie żyli ponad stan, jak to było z Grekami. Od 1992 roku tylko raz, w 2009 roku, dochody fiskalne były mniejsze niż wydatki państwa. – Kraj odziedziczył jednak ogromne zobowiązania (już w 1991 roku przekroczyły 100 proc. PKB) z lat 70. i 80. i nie jest w stanie ich spłacić z powodu słabej konkurencyjności gospodarki – zwraca uwagę ekspertka CEPS. W ostatnich 15 latach średnie tempo wzrostu włoskiej gospodarki wyniosło zaledwie 0,75 proc.
Jak premier wygrywał w parlamencie
W czasie trwania trzeciego rządu Berlusconiego od 2008 roku politykowi 51 razy udawało się zdobyć w parlamencie wotum zaufania. Ostatnie zwycięskie głosowanie miało miejsce 14 października. Jednak wedle ostatnich sondaży już tylko 26 proc. Włochów wciąż chce jego pozostania na stanowisku. Kolejne głosowania wskazują także na coraz mniejszy margines poparcia dla obecnego premiera w partyjnych szeregach. W ostatnim poparło go już tylko 316 posłów w 630-osobowym parlamencie. Zdaniem dziennika „Corriere della Sera” dziś może liczyć na 306 szabli, a w razie nieobecności części deputowanych nie uzyska wystarczającego poparcia, aby pozostać u władzy.
Znaczna część Włochów do tej pory uznaje, że skoro premier sam zbudował jeden z największych koncernów kraju (Mediaset), to skutecznie będzie w stanie rządzić państwem. Innym powodem popularności polityka jest jego bardzo duży wpływ na media – nie tylko publiczne stacje telewizyjne, lecz także większość kanałów prywatnych, których jest właścicielem. Szefowi rządu pomógł jednak przede wszystkim brak wyrazistego kontrkandydata, szczególnie wywodzącego się z mocno podzielonej lewicy.
Dla zagranicznych obserwatorów największym zaskoczeniem jest jednak to, że na pozycję Berlusconiego tylko niewielki wpływ mają procesy (łącznie cztery), które toczą się przeciw niemu z powodu zarzutów o korupcję, seks z nieletnią oraz powiązania z mafią.