W całym kraju będzie zaś obowiązywać stan podwyższonej gotowości. Premier Arsenij Jaceniuk powiedział, że takie decyzje rządu mają na celu udoskonalenie współpracy obrony cywilnej, ratowników i strażaków i nie mają nic wspólnego ze stanem wojennym. Zostaną utworzone odpowiednie struktury w stolicy i w każdym obwodzie. Szef rządu podkreślił, że celem tych działań jest pełna koordynacja działalności wszystkich organów władzy dla zapewnienia obywatelom bezpieczeństwa i obrony cywilnej ludności.
Różnicę między stanem wyjątkowym a stanem sytuacji nadzwyczajnej wyjaśnił na Twitterze doktor Adam Eberhardt z Ośrodka Studiów Wschodnich. Ekspert napisał, że stan wprowadzony przez Kijów "nie ogranicza praw obywatelskich, ale służy wzmocnieniu koordynacji służb ratowniczych".
Jak wyjaśnił, stan sytuacji nadzwyczajnej jest regulowany kodeksem obrony cywilnej.
"Będą się bardziej bać"
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała, że sobotnim ostrzałem Mariupola, w którym zginęło 29 cywilów, kierował rosyjski oficer. Jak wyjaśniono dowodem są podsłuchy rozmów terrorystów oraz zeznania jednego z nich, który został zatrzymany.
Ukrainiec, którego zatrzymały organy ścigania, to mieszkaniec Mariupola Walerij Kirsanow, który przekazywał separatystom dane dotyczące położenia ukraińskich wojsk. Kontaktował się bezpośrednio z rosyjskim oficerem o pseudonimie „Popiół”, któremu przesyłał SMS-em geograficzne współrzędne.
Z podsłuchanych rozmów wynika, że separatyści wraz z rosyjskimi wojskami starali się zniszczyć ukraińskie posterunki, jednak pociski spadły na bloki mieszkalne. Separatyści się tym nie przejęli i skwitowali to krótkim: „Będą się bardziej bać”.
Służba Bezpieczeństwa informuje też, że część wyrzutni Grad, z których strzelano w sobotę została zniszczona przez ukraińskie wojska, a część przewieziono do Rosji. Odpowiedni rozkaz wydało rosyjskie dowództwo.
Górnicy uwięzieni pod ziemią
Prawie 500 górników, uwięzionych pod ziemią w kopalni w Doniecku, zostało ewakuowanych na powierzchnię. Prawdopodobnie, pocisk spadający w pobliżu kopalni trafił w podstację zasilania i pozbawił zakład prądu.
Podczas zdarzenia w kopalni węgla Zasjadko w Doniecku, na obszarze kontrolowanym przez separatystów, pod ziemią było 496 górników. Akcja ratownicza była prowadzona w ciemnościach.
Do podobnego wypadku doszło 11 stycznia w tym samym zakładzie, po tym, jak pocisk trafił w transformator. Wtedy pod ziemią było uwięzionych prawie 400 górników. W czasie akcji ratowniczej wszystkich ewakuowano. 22 stycznia taki sam wypadek miał miejsce w Dzierżyńsku. Po włączeniu prądu prawie 100 górników wyszło na ziemię.