W dniach 21-22 lutego w Paryżu odbyła się międzynarodowa konferencja pt. "Nowa polska szkoła historii Holokaustu", z udziałem m.in. prof. Jana Grossa, prof. Jana Grabowskiego i prof. Jacka Leociaka. Według relacji agencji AFP, podczas konferencji zorganizowanej w jednej z tzw. grandes ecoles - Szkole Zaawansowanych Badań w Naukach Społecznych (EHESS), ok. trzydziestu osób "powtarzało tradycyjne antysemickie uprzedzenia, wielokrotnie syczało i wydawało okrzyki oraz rozdawało ulotki zatytułowane +Kłamstwa Grossa+".
W poniedziałek na Twiterze oraz na stronach "W polityce.pl" ambasador Polski w Szwajcarii Jakub Kumoch przedstawił nagranie fragmentu paryskiej konferencji wykonane przez jej uczestnika. Jest to początek pierwszego dnia obrad, nagranie ma długość 2 godzin i 52 minut. "Odsłuchałem go w całości i sporządziłem notatki" - pisze Kumoch podając link do nagrania.
"Nie usłyszałem żadnego antysemickiego hasła (...). W obserwowanym materiale nie pojawia się w ogóle temat +Żydów+, +pochodzenia+ prelegentów ani inne wątki, które można by uznać za antysemickie" - pisze Kumoch dodając, że na nagraniu nie ma też buczenia i tupania publiczności.
"Spór, który przeszkadza na około 1,5 minuty kontynuowanie konferencji, dotyczy zakazu filmowania, a nie treści wystąpienia prof. Jacka Leociaka. Nie słyszę żadnej obelgi pod adresem Pana Profesora, a jedynie reakcję jednej lub paru osób na jego słowa o mówieniu prawdy i trzymaniu się metody naukowej. Profesor reaguje na nią impulsywnie" - podkreśla Kumoch.
"Na końcu nagrania głos zabiera dr Korkuć. Jego komentarz nie ma charakteru konfrontatywnego. Mimo to pojawiają się głosy +wystarczy+ i +to nie ma sensu+. Jedna z osób próbuje odebrać Korkuciowi głos. Jest też próba jego wyklaskania" - pisze ambasador zauważając, że "profesorom Grabowskiemu, Skibińskiej, dr. Panz nikt nie przerywa".
Kumoch podkreśla, że w początkowej fazie nagrania padają liczne nawiązania do obecnej sytuacji politycznej w Polsce, zaś prof. Grabowski poddaje krytyce IPN. "Stąd prawo dr. Korkucia do odpowiedzi i stąd moja niezgoda z argumentem, że to +nie jest konferencja o IPN+. Dr Korkuć reprezentował instytucję +wywoływaną do tablicy+ komentarzami" - pisze Kumoch dodając, że organizatorzy paryskiej konferencji powinni udostępnić całość nagrania jej przebiegu.
W piątek dziennik "Le Monde" podał, że francuska uczelnia złożyła doniesienie o antysemickich uwagach do prokuratury w Paryżu. Także w piątek francuska minister szkolnictwa wyższego Frederque Vidal skierowała list do wicepremiera, ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina, w którym przypomniała, że międzynarodowa konferencja, która odbyła się w dniach 21-22 lutego w Paryżu, została zakłócona w "zorganizowany sposób przez działaczy tygodnika +Gazeta Polska+". Jak oceniła, ze strony osób przysłuchujących się prelegentom padły wypowiedzi "o treściach antysemickich" i "może się wydawać, że ta seria zakłóceń była wspierana przez państwo polskie". Vidal wezwała polskie władze do publicznego zdystansowania się od tych zakłóceń.
Gowin zapowiedział w niedzielę, że odniesie się do listu francuskiej minister. "Konsultowałem fakty z ambasadorem Polski w Paryżu, skądinąd uczonym o znaczącym dorobku. Zdecydowanie zaprzeczył tezom pani minister, jakoby padały tam jakiekolwiek akcenty antysemickie" - powiedział dziennikarzom. "Jeszcze raz chcę podkreślić, że nie padły tam żadne hasła antysemickie" – powtórzył Gowin.
Z kolei prezes IPN Jarosław Szarek zapowiedział, że wystąpił do organizatorów konferencji o przekazanie jej zapisu. "Rozmawiałem i z panem dr Tomaszem Domańskim i z panem Maciejem Korkuciem i obraz tej konferencji jest zupełnie inny niż jest to przedstawiane w mediach" – powiedział dziennikarzom Szarek. Jednym z oskarżonych o zakłócenie paryskiej konferencji jest dr Maciej Korkuć z IPN.
W piątek prezes klubów "Gazety Polskiej" Ryszard Kapuściński powiedział PAP, że osoby reprezentujące paryski klub "GP" chciały sfilmować konferencję i zabrać w jej trakcie głos. Według niego, zostali oni "wyrzuceni", gdy organizatorzy konferencji zorientowali się, że działacze "GP" mogą zadawać "niewygodne pytania". Zdaniem Kapuścińskiego działacze "GP" nie mogli zakłócić wydarzenia, które "musieli opuścić już na początku".