Kraj żyje pod hasłem o dialogu. Pomyślałem, w związku z pretensjami waszych zwolenników, że najbardziej radykalne propozycje we wszystkich kwestiach... Nie trzeba skupiać się tylko na konstytucji... Połowa tutaj, z tego co wiem, to prawnicy i dobrze wiecie, że konstytucji na ulicy się nie napisze... Patrzę na to szerzej, próbuję przekonać nie tylko waszych zwolenników, ale też całe społeczeństwo o tym, że na problem trzeba patrzeć szerzej"- powiedział Łukaszenka na nagraniu ze spotkania.
Wcześniej kanał poinformował, że Łukaszenka przez cztery i pół godziny rozmawiał ze znajdującymi się w areszcie przedstawicielami Rady Koordynacyjnej i zjednoczonego sztabu. "Cel prezydenta to usłyszenie opinii wszystkich" - zaznaczono. Oznajmiono przy tym, że uczestnicy rozmowy wspólnie zdecydowali o utrzymaniu w tajemnicy treści rozmowy.
W sobotę odbyła się też pierwsza rozmowa Swiatłany Cichanouskiej z przebywającym od czterech miesięcy w areszcie mężem Siarhiejem. Dzisiejsze wydarzenia to wynik naszego nacisku. Tym spotkaniem Łukaszenka potwierdził istnienie więźniów politycznych, których wcześniej nazywał kryminalistami. I jeśli chciał pokazać gotowość do dialogu, to powinien natychmiast uwolnić więźniów politycznych. Dialogu nie prowadzi się w więziennej celi - oceniła Cichanouska. Mówi o konstytucyjnej reformie, ale robi to tylko, żeby osłabić nasz protest. Będziemy nadal stanowczo obstawać przy swoim i pokojowo walczyć o nowe wybory - oświadczyła.
Członek opozycyjnej Rady Koordynacyjnej Paweł Łatuszka, komentując w serwisie Telegram spotkanie, zaapelował, by nie wierzyć w ani jedno słowo i działanie Łukaszenki. Posadził za stołem negocjacji więźniów politycznych, których jeszcze wczoraj oskarżał o przestępstwa gospodarcze. To wydarzenie oficjalnie potwierdza nie tylko fakt istnienia więźniów politycznych na Białorusi, ale też to, że białoruskie protesty działają. Działają i tworzą dla władz poważne trudności - oznajmił. Łatwo jest przeprowadzać okrągły stół z ludźmi, którzy są zakładnikami - dodał.
Według Łatuszki Łukaszenka był zmuszony, by usiąść za stołem negocjacyjnym z ludźmi, których sam wsadził za kraty. W jego państwie wszystko trzeszczy w szwach: gospodarka się wali, system bankowy też, rozpada się wojskowe wsparcie, zagraniczna polityka poniosła fiasko, nastąpiła pełna izolacja - podkreślił. Legalnie wybrany prezydent nie potrzebuje spotkań w areszcie, by podejmować decyzje - wskazał.
Przy stole znajdowało się, oprócz Łukaszenki, co najmniej 12 osób - pisze niezależny portal TUT.by, powołując się na zdjęcie ze spotkania. Był tam m.in. niedoszły kandydat w wyborach prezydenckich na Białorusi Wiktar Babaryka i jego syn Eduard, prawniczka, członkini Rady Koordynacyjnej Lilija Ułasawa, biznesmen Juryj Waskrasienski, politolog i technolog polityczny Wital Szklarau. Na zdjęciu widać też prawnika Ilję Saleja - podaje Radio Swaboda.
Adwokat Babaryki Alaksandr Pylczenka powiedział portalowi RBK, że nie wiedział o planowanym spotkaniu z Łukaszenką. Dodał, że widział Babarykę w piątek. Również adwokat Szklaraua przekazał TUT.by, że w piątek odwiedzał politologa w areszcie i nie było żadnych informacji o planowanym spotkaniu.