Jeśli chcemy utrzymać jedność Unii Europejskiej, liberałowie muszą respektować prawa nieliberałów. Jedność w wielości. Taka jest przyszłość - oznajmił Orban.

Reklama

Odnosząc się do piątkowej debaty na szczycie UE na temat węgierskiej ustawy dotyczącej pedofilii i homoseksualizmu Orban ocenił, że przypominała ona debatę z czerwca 2015 roku na temat migracji - obie były moralnie trudne i istotne politycznie. Według niego obie dały też taką samą odpowiedź: nie ma jedności, jeśli chodzi o wartości, i dlatego nie ma też jedności politycznej.

Liberałowie w obu przypadkach wyszli z założenia, że są to kwestie, na które można udzielić tylko jednej odpowiedzi: odpowiadającej liberalnej hegemonii poglądów - oznajmił premier Węgier.

"Każdy ma swoją prawdę"

Nieliberalni demokraci natomiast twierdzili - ciągnął Orban - że podobnie jak istnieje pluralizm poglądów, tak samo w tej kwestii można udzielić różnych odpowiedzi, a państwa i narody mają do tego prawo i tylko akceptując "jedność w wielości" można utrzymać jedność UE.

Reklama

Według Orbana w obecnym sporze chodzi o seksualne wychowanie dzieci, zaś zdaniem liberałów dzieciom trzeba dać do ręki "uwrażliwiające publikacje, które uświadomią je o hetero- i homoseksualizmie, o porzucaniu płci biologicznej i operacjach zmiany płci".

Premier oświadczył, że zdaniem liberałów takie są prawa człowieka dla dziecka, a decyzja rodziców w tej kwestii nie może być wyłączna i instytucje państwowe też mają tu swoją rolę, a nawet pierwszeństwo. Natomiast zdaniem nieliberalnych demokratów seksualne wychowanie dzieci jest prawem rodziców i bez ich zgody nie mogą w tym uczestniczyć ani państwo, ani partie, ani NGO, ani "tęczowi działacze".

Reklama

- To pewne, że o wychowaniu niemieckich dzieci muszą decydować Niemcy. A o wychowaniu dzieci węgierskich też mogą decydować tylko Węgrzy, a na pewno nie Niemcy, Holendrzy czy Belgowie - oznajmił.

Dodał, że każda za stron ma swoje argumenty na temat tego, czy lepiej żyć w świecie binarnym, czy tęczowym, każdy ma swoją prawdę.

Ale z punktu widzenia prawa, prawa międzynarodowego, prawa UE i Karty Praw Podstawowych właściwa postawa nie pozostawia wątpliwości: migracja nie jest prawem człowieka, a sposób seksualnego wychowania dziecka nie jest prawem człowieka dla dziecka. Nie ma takiego prawa człowieka. Jest natomiast art. 14 Karty Praw Podstawowych o prawie rodziców do zapewnienia dziecku odpowiedniego wychowania – zaznaczył Orban.

Kontrowersyjna ustawa

Parlament Węgier przyjął 15 czerwca ustawę, w której zapisano, że szkolne zajęcia podejmujące kwestie seksualności nie mogą propagować zmiany płci ani homoseksualizmu. Takie zajęcia poza pedagogami szkolnymi będą mogły prowadzić tylko osoby i organizacje występujące w oficjalnym, aktualizowanym rejestrze. Ponadto państwo ma chronić prawo dziecka do zachowania tożsamości odpowiadającej płci w chwili urodzenia. W ustawie zakazano też udostępniania osobom poniżej 18. roku życia treści pornograficznych, a także popularyzujących zmianę płci zapisanej w chwili urodzenia, jak również homoseksualizm.

Ustawa zaostrza ponadto kary przewidziane w kodeksie karnym za niektóre przestępstwa związane z pornografią dziecięcą nawet do 20 lat pozbawienia wolności i przewidujące stworzenie ewidencji osób, które dopuściły się pedofilii.

Do ustawy krytycznie odniosła się Komisja Europejska i jej szefowa Ursula von der Leyen. Na piątkowym szczycie UE krytykowali ją m.in. premier Luksemburga Xavier Bettel i prezydent Francji Emmanuel Macron. Premier Polski Mateusz Morawiecki powiedział natomiast po szczycie, że w ugruntowanym orzecznictwie, a także w prawie międzynarodowym znajdują się jednoznaczne zapisy mówiące o tym, że to rodzice mają prawo do wychowywania swoich dzieci.