"Samolot zrobił to, co kazał mu zrobić ktoś w kokpicie" – cytuje dziennik osobę zaznajomiona ze wstępną oceną niedysponujących wszystkimi dowodami amerykańskich urzędników. Przypomina, że samolot Boeing 737-800 leciał na dużej wysokości, gdy nagle zaczął się niemal pionowo zniżać i runął w dół. "Chińska Administracja Lotnictwa Cywilnego (CAAC), załoga i kontrolerzy ruchu lotniczego nie sygnalizowali niczego nietypowego przed zniżaniem samolotu” – podał "WSJ".

Reklama

Według informatora gazety istnieje możliwość, że ktoś mógł włamać się do kabiny pilotów i celowo spowodować katastrofę, ale China Eastern uważa to za mało prawdopodobne. Władze w Pekinie dotąd nie zgłosiły żadnych problemów mechanicznych lub związanych z kontrolą lotu. Rozbity model Boeinga ma jeden z najlepszych rejestrów bezpieczeństwa w lotnictwie komercyjnym.

Nie ma dowodów na problemy techniczne

"Ani Boeing Co. ani organy nadzorujące bezpieczeństwo lotnicze nie opracowują żadnych biuletynów serwisowych, ani dyrektyw bezpieczeństwa związanych z katastrofą. Takie komunikaty byłyby wykorzystywane, gdyby władze uznały, że istnieje potrzeba ostrzeżenia linii lotniczych i pilotów o problemach, jakie napotkała załoga samolotu podczas wypadku, lub wyszczególnienia koniecznych poprawek w samolocie" - wyjaśnia dziennik.

Reklama

Odnosząc się do oświadczenia przekazanego przez China Eastern, "WSJ" pisze, że nie ma żadnych dowodów, by w samolocie wystąpiły jakiekolwiek problemy. Także stan zdrowia pilotów i ich rodzin oraz sytuacja finansowa były dobre. "W ostatnich latach Chiny mają bardzo dobre wyniki w zakresie bezpieczeństwa lotów. Przed tym wypadkiem ostatnia katastrofa z ofiarami śmiertelnymi miała miejsce kilkanaście lat temu. (…) Linie China Eastern poinformowały w swoim oświadczeniu, że od 18 lat niezmiennie latają bezpiecznie” – zauważył dziennik.

Reklama

Boeing 737-800 linii China Eastern Airlines, lecący z Kunmingu do Kantonu, rozbił się w okolicach miasta Wuzhou w regionie Kuangsi. Na pokładzie było 123 pasażerów i dziewięcioro członków załogi. Wszyscy zginęli.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski