Europa i USA coraz bardziej uzależnione są od podwodnej infrastruktury - pisze "Guardian". Nie chodzi tylko o kable telekomunikacyjne, ale także o rurociągi czy podstawy potężnych morskich elektrowni wiatrowych. Zdaniem francuskiego wiceadmirała Didiera Maleterre'a, ta infrastruktura będzie podstawowym celem rosyjskiej wojny hybrydowej.
"Rosjanie opracowali wiele metod…"
Wiemy, że Rosjanie opracowali wiele metod podmorskiej wojny hybrydowej, by uderzyć w Europę. Cała nasza podwodna gospodarka jest zagrożona - wyjaśnił wiceadmirał Maleterre. Na szczęście wiemy, co Rosjanie mają pod wodą oprócz okrętów podwodnych. I nie jesteśmy naiwni, my - członkowie NATO - pracujemy wspólnie nad neutralizacją tych zagrożeń - dodał.
Zdaniem oficera, który spędził karierę na okrętach podwodnych, obecna infrastruktura nie jest odpowiednio zabezpieczona przed wojną hybrydową, bo prywatne firmy, które ją budowały, nie brały w ogóle takiej możliwości pod uwagę. Wszystkie nasze łącza internetowe pomiędzy USA, Kanadą i Unią Europejską idą pod wodą, więc są bardzo wrażliwe na ataki - dodał. To samo, jego zdaniem, tyczy się morskich farm wiatrowych, które też zależą od podwodnej infrastruktury.
Sto okrętów podwodnych w akcji…
NATO stara się chronić te instalacje. Jak tłumaczy Maleterre, ponad sto okrętów podwodnych patroluje Arktykę, Morze Czarne, Atlantyk, Bałtyk czy Morze Śródziemne. To kluczowa misja, bo od niej zależy bezpieczeństwo ponad miliarda obywateli państw NATO. Dodał jednak, że okręty paktu nie mogą być wszędzie, dlatego wzywa kraje NATO do ciągłego monitorowania morskiej infrastruktury. Same okręty nie dadzą rady patrolować każdego metra kabla. To niemożliwe. Dlatego trzeba brać przykład z takich krajów jak Norwegia, Szwecja czy Dania, które używają dronów, czujników i podwodnych bezzałogowców, by wykryć nadciągające niebezpieczeństwa - podsumował.