Przez kilka godzin Ameryka zastanawiała się wczoraj, czy uda się uratować życie sześciolatkowi, który -według relacji jego braci - wsiadł do domowej roboty przypominającego latający spodek balonu. Powietrzny statek, wykonany przez rodziców dzieci, wypełniony był helem. Mały Falcon miał wsiąść do środka, a wtedy balon urwał się i odleciał w siną dal.

Reklama

Wszystkie największe stacje telewizyjne pokazywały ten dramatyczny lot. Wielki, targany przez wiatr wytwór małżeństwa Heene szybował nad stanem Kolorado i nikt do końca nie wiedział, jak zakończy się ten koszmar. Gdy statek wylądował, okazało się, że Falcona nie było w środku. Policjanci podejrzewali najgorsze, bo drzwiczki gondoli były otwarte...

Jak się okazało, Falcon nawet do balonu nie wsiadł. Ukrył się w kartonowym pudełku na strychu rodzinnego domu i udawał, że go nie ma. W jednym z telewizyjnych wywiadów przyznał z rozbrajającą szczerością, że słyszał co prawda, jak rodzice wykrzykują jego imię, ale nie reagował. "Dlaczego to zrobiłeś?" - chcieli wiedzieć dziennikarze."Dla show" - odparł malec.

Dziś państwo Heene, znani Amerykanom jako bohaterowie reality show "Zamiana żon", bardzo chętnie dzielili się z telewizjami swoimi przeżyciami z wczorajszego dnia. Wywiad za wywiadem, telewizja za telewizją, a w całej tej szopce uczestniczyła trójka synów pary, również sprawca całego zamieszania - 6-letni Falcon.

Na filmie, który na swych stronach zamieścił portal TMZ, widać, jak umęczony, blady chłopczyk tuli się do udzielającego wywiadu ojca. Potem prosi mamę o kubek i... zaczyna wymiotować. Co więcej, Falcon zwymiotował dziś dwukrotnie - w obu przypadkach były to wywiady na żywo. Policja nie ukrywa, że zastanawia się, czy nie podjąć w tej sprawie jakichś kroków.

p