Policjantów zawiadomiła załoga pogotowia, które wezwał 24-letni ojciec, gdy pobił swojego synka. Twierdził, że chłopczyk spadł z tapczanu. Lekarz pogotowia po oględzinach dziecka uznał, że obrażenia na jego ciele nie powstały w wyniku upadku, ale zostało pobite. Dziecko przewieziono do szpitala, a mężczyznę zatrzymała policja.
"W trakcie przesłuchania na komisariacie mężczyzna przyznał się do pobicia synka" - powiedział rzecznik szczecińskiej policji. "Mężczyzna pokłócił się z żoną, ona wyszła z mieszkania. Dziecko bardzo płakało i jego ojciec wyładował na nim swoją złość - pobił je. Następnie zawiadomił pogotowie" - relacjonuje rzecznik.
Chłopczyk przebywa w szpitalu, na całym ciele ma liczne obrażenia. Na szczęście jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Mężczyźnie postawiono zarzuty narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz doprowadzenia do uszczerbku zdrowia dziecka. Grozi mu do pięciu lat więzienia.