Monika, żona zabitego Nigeryjczyka, oskarża policję Według niej, jej mąż Maxwel, chciał pomóc zatrzymanemu przez funkcjonariuszy koledze. "Poszedł się zapytać dlaczego trzymają go na ziemi. Tamten policjant go po prostu odepchnął. Zaczęła się szarpanina, wymiana słów. No i strzelił. Przecież on nawet nie miał pistoletu, nie miał noża, nie miał nic" - mówi w TVN Warszawa żona Nigeryjczyka.

Reklama

"On leżał na chodniku i się wykrwawiał. Nikt mu nie pomógł. Po prostu zostawili go tak" - dodaje kobieta.

Inne zdanie na temat tych dramatycznych wydarzeń ma policja. "Ten mężczyzna, który został śmiertelnie ranny prawdopodobnie stawiał czynny opór" - powiedział Maciej Karczyński z Komendy Stołecznej Policji.

Jak podała TVN24 pod komisariatem na Pradze doszło w poniedziałek wieczorem do zamieszek. Protestowała tam grupa kilkudziesięciu osób.

Swoje potępienie wyraził nigeryjski resort spraw zagranicznych. Zabicie "bez stwierdzenia winy demonstruje arbitralność polskiej policji" - czytamy w oświadczeniu nigeryjskiego MSZ.

Reklama

Do tragedii doszło w niedzielne przedpołudnie. Policja kontrolowała handlarzy w okolicach budowy Stadionu Narodowego. W czasie szamotaniny z funkcjonariuszem śmiertelnie postrzelony został 36-letni Nigeryjczyk. "Świadkowie twierdzą, że próbowano wyrwać mu broń. Padł strzał. Jak się okazało, śmiertelny" - mówił rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski. Wybuchły zamieszki, podczas których zatrzymano 32 osoby. W kierunku policjantów poleciały m.in. kamienie i cegłówki.

Prokuratura zajmuje się sprawą czynnej napaści na policjantów i prowadzi postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza i nieumyślnego spowodowania śmierci.