Jak powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński, w "Marszu Wyzwolenia Konopi", który przeszedł ulicami Warszawy, wzięło udział w sumie ok. 5 tys. osób. "Już podczas manifestacji policjanci zatrzymali 15 osób, które miały przy sobie narkotyki. Zatrzymani zostali przewiezieni do śródmiejskiej komendy" - powiedział Karczyński.

Reklama

Wkrótce pod komendą zgromadzili się inni uczestnicy manifestacji, domagając się wypuszczenia zatrzymanych kolegów. "Policjanci poinformowali ich, że zgromadzenie jest nielegalne i że mają się rozejść. Ponieważ nie posłuchali, zaczęli ich legitymować" - dodał Karczyński. Jak zaznaczył, wtedy protestujący zaatakowali funkcjonariuszy. "Zatrzymaliśmy w sumie 20 osób. Trwają z nimi czynności" - powiedział.

Wśród zatrzymanych są nieletni. "Zarówno rodzice jak i młodzi ludzie zapominają o jednym bardzo istotnym fakcie. Takie zatrzymanie skutkuje tym, że są notowani. Może się zdarzyć, że będą chcieli pracować w zawodzie, w którym jednym z warunków jest niekaralność i to przekreśli im szanse na spełnienie marzeń" - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

Jak informowali uczestnicy manifestacji, chcą zebrać 100 tys. podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą w sprawie legalizacji marihuany. W czasie przemarszu wykrzykiwano hasło: "sadzić, palić, zalegalizować", a także: "chcemy palić na legalu".

Protestującym towarzyszyły samochody ciężarowe z platformami, na których rozwieszono transparenty z symbolem zielonego liścia konopi. Z ustawionych na platformach głośników rozlegała się muzyka reggae i m.in. utwór Louisa Armstronga "What a Wonderful World".

Reklama