Mowa o prezesie Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej Krystynie Piaseckiej, którą - jak pisze "Fakt" - lokatorzy nazywają "carycą śląskiej spółdzielczości". Gazeta donosi, że Piasecka zarządza budynkami, w których mieszka 44 tys. osób, tak jakby była właścicielem wielkiego folwarku. Szasta pieniędzmi, bo lubi bawić się w sponsora. Problem w tym - pisze "Fakt" - że "caryca" nie bawi się w działalność charytatywną ze swojej kieszeni, lecz z kieszeni lokatorów.

Katowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa jest wymieniona na liście sponsorów warszawskiej fundacji Azylu Pod Psim Aniołem. Ksiądz proboszcz Jan Morcinek z katowickiej parafii św. Szczepana chwali spółdzielnię za jej datki. "Katowicka spółdzielnia włącza się żywo w życie Kościoła. Kupuje m.in. paczki dla biednych dzieciaków" - mówi proboszcz na łamach "Faktu". Z kolei zespół "Śląsk", który występował niedawno na 50-leciu spółdzielni, Piasecka uhonorowała tytułem "zasłużonych dla rozwoju Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej".

Tymczasem lokatorzy są wściekli. "Prezesi trwonią nasze pieniądze, bo są poza kontrolą" - mówi Erika Sikora, emerytka z Katowic. "W moim bloku jest brudno, bo nie ma pieniędzy na sprzątanie" - dodaje.



Reklama