Pasożyt trafił do Polski w 1994 roku. Najczęściej ujawnia się w województwie pomorskim, na Warmii i Mazurach, na Podkarpaciu. W tym roku odnotowano już 15 przypadków zachorowania na bąblowicę - pisze "Fakt".
Jak atakuje pasożyt?
"Do jagód i poziomek są przyczepione niewidoczne ludzkim okiem jaja tasiemca. Mogą tam trafić razem z kałem lisów" - mówi prof. Józef Knap z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Nie ma szans, że na jagodach "coś" wzbudzi twoje podejrzenia.
"Kał lisa jest płynny i bezwonny. Z pewnością go nie zauważymy" - ostrzega prof. Knap. Jaja tasiemca, po połknięciu, przedostają się do krwi i z nią rozprzestrzeniają się do różnych części ciała. Z jaja wylęga się larwa, a wokół niej zaczyna rosnąć torbiel - larwa osiedla się w organizmie człowieka i rozwija się jako podobny do nowotworu guz.
Larwy atakują głównie wątrobę, płuca lub mózg. Zakażenie może się rozwijać nawet przez kilkanaście lat. Choroba jest podstępna. Bąblowica może przebiegać bez objawów, aż do chwili pęknięcia torbieli, wówczas przy silnym kaszlnięciu powoduje wodniste wymioty. Dopiero jednak dokładne badanie w laboratorium pozwala wykryć tasiemca. W większości przypadków bąblowicę rozpoznaje się przypadkowo, przy podejrzeniu zupełnie innej choroby. A objawy pojawiają się dopiero po 10-15 latach.
Leczenie jest długie. Torbiele i uszkodzenia tkanek, jakie spowodował tasiemiec, usuwa się chirurgicznie, konieczna jest wieloletnia chemioterapia. Nieleczona bąblowica prowadzi do nieuchronnej śmierci.
p
Prof. Józef Knap z Głównego Inspektoratu Sanitarnego
"Dawniej jedliśmy z żoną i dzieckiem jagody prosto z lasu. Dziś bym się nie odważył. Kiedyś koledzy z Wojskowego Instytutu Higieny przebadali kilkadziesiąt słoików jagód, które kupili u kobiet sprzedających leśne owoce przy drodze. W co drugim były jaja bąblowca. To przerażające, bo bąblowica wyniszcza człowieka jak nowotwór. Może zabić lub sprawić, że będzie konieczny przeszczep wątroby"