Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie oskarżył o popełnienie 197 zbrodni komunistycznych b. szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Jarosławiu (Podkarpackie) Łukasza K. Akt oskarżenia trafił w środę do miejscowego sądu rejonowego.
Jak poinformował naczelnik pionu śledczego rzeszowskiego IPN Grzegorz Malisiewicz, prokuratorzy zarzucają mu, że przestępstw tych dopuścił się od 11 maja 1946 r. do marca 1948 r.
W 65 przypadkach chodzi o bezprawne przetrzymywanie do 14 dni osób z powodu podejrzenia o przynależność do określonej grupy politycznej. Kolejnych 37 podejrzanych, mimo braku podstaw do zatrzymania, przetrzymywał powyżej 14 dni. Pięć osób bezprawnie więził dłużej niż 14 dni, a 20 poniżej 14 dni, bo chciał wywrzeć wpływ na sposób głosowania w referendum w 1946 r. Podobnie czynił wobec 65 osób przed wyborami do Sejmu w 1947 r.
Prokuratorzy oskarżyli także Łukasza K., że od września 1947 r. do marca 1948 r. wraz z nieustalonymi funkcjonariuszami UB fizycznie i psychicznie znęcał się nad zatrzymanym Antonim D. Bił go m.in. taboretem, wykręcał mu palce rąk i nóg, zamykał w ciemnicy.
Łukasz K. znęcał się też nad żoną i córką Władysława W., by zmusić ich do wydania dokumentów potwierdzających jego działalność niepodległościową.
B. szefowi jarosławskiego UB zarzuca się również, że pomieszczenia, w których więziono poszkodowanych, były nieprzystosowane do przetrzymywania w nich ludzi. Nie były one oświetlone i ogrzewane. W zawilgoconych celach spać można było na drewnianych pryczach lub na betonowej podłodze. Nie umożliwiano korzystania z toalety i łaźni. Drastycznie ograniczano racje żywnościowe.
Kolejny zarzut dotyczy przekroczenia władzy poprzez co najmniej zezwolenie podległym funkcjonariuszom na stosowanie wobec przesłuchiwanych tortur. Zatrzymani w UB w Jarosławiu byli m.in. bici, kopani, umieszczani w karcerze, grożono im śmiercią, znieważano. Zmuszano ich do robienia przysiadów, skakania w pozycji kucznej tzw. żabek, siedzenia na nóżce od taboretu, rażono prądem.
Trzykrotnie przesłuchiwany w charakterze podejrzanego Łukasz K. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Złożył wyjaśnienia sprzeczne ze zgromadzonym materiałem dowodowym. Akta jego śledztwa liczą 46 tomów.