Kiepska jakość warzyw przez upały na bazarze
"Warzywa są jak ludzie. Tak właściwie to nawet bardziej delikatne. Nie może być im za gorąco ani za zimno. Ani za dużo wody, ani za mało. A w tym roku to jest i za gorąco, i za sucho" – powiedziała dziennikarce Onetu pani Jadzia, która handluje na warszawskim bazarze.
ZOBACZ kanał Dziennik.pl na WhatsAppie
Spacery po takim miejscu w przeszło 30-stopniowym upale z pewnością nie należą do najprzyjemniejszych. Stanie tam i sprzedawanie również musi być ogromnym wysiłkiem. Ponadto warzywa wystawione na taką pogodę także nie są w najlepszym stanie po kilku godzinach "gotowania".
Dobrze radzą sobie ci handlowcy, którzy wybierają miejsce w cieniu, mają wiatraki i dostęp do chłodni, gdzie mogą przechowywać sprzedawane warzywa i owoce. Nie wszyscy jednak mają taką możliwość. Pojawiają się na bazarku z samego rana, a w godzinach popołudniowych, kiedy warzywa nie są już w najlepszej kondycji, sprzedają je taniej, licząc, że nie wrócą z towarem do domu.
Owoce przez upał nie nabierają smaku
Aby owoce smakowały tak, jak byśmy tego oczekiwali, muszą dojrzeć. Upały jednak znacznie przyspieszają ten proces, co sprawia, że nierzadko zamiast nabrać smaku, po prostu robią się przejrzałe i nie smakują za dobrze. Wątpliwa może być też ich konsystencja. W takich warunkach trudno się dziwić, że owoce są coraz droższe. Wpływ ma na to nie tylko inflacja czy sytuacja gospodarcza, lecz także warunki atmosferyczne.
Jest za sucho albo za mokro – rzeczywistość polskich rolników
Dziennikarka serwisu Onet Kobieta wybrała się na warszawski bazar, by porozmawiać ze sprzedawcami o tym, jak radzą sobie z aktualną pogodą. Jeden z jej rozmówców, 40-letni rolnik, pan Mariusz, zauważa, że problematyczne są zbyt duże opady deszczu, bo powoduje to gnicie zbiorów, ale też równie kłopotliwe są upały. Wówczas owoce i warzywa dojrzewają za szybko. Trudno o złoty środek, bo takiego lata, w którym wszystko przebiegałoby tak, jak należy, nie było od lat. Konieczne jest więc dostosowanie do warunków.
Jak przypomina rolnik, w przypadku szczególnego nieurodzaju czy też klęsk żywiołowych, rząd proponuje dotacje. Z kolei gdy zbiory są wyjątkowo urodzajne, to ceny tak bardzo spadają, że rolnicy oddają je niemalże za bezcen do skupów. To wymagające zajęcie, które niestety nie zawsze jest opłacalne.