Uniewinniono także drugiego z oskarżonych w tej sprawie - obywatela Chorwacji Alberta B. Wyrok jest prawomocny. Obrońca oskarżonych zapowiedział skierowanie w imieniu Jaroszewicza pozwu przeciwko Krzysztofowi Rutkowskiemu i telewizji TVN, która rejestrowała zatrzymanie obu oskarżonych.

Reklama

Sprawa zatrzymania Andrzeja Jaroszewicza i chorwackiego przedsiębiorcy odbiła się w mediach głośnym echem. W 2005 rok akcję zatrzymania syna byłego premiera z czasów PRL przeprowadził detektyw Krzysztof Rutkowski. Detektywowi towarzyszyli dziennikarze TVN z kamerą. W tym czasie stacja emitowała serial "Detektyw", którego bohaterem był Rutkowski.

Proces toczył się od lipca 2006 r. Prokuratura oskarżyła obu mężczyzn o to, że w sierpniu 2005 r. próbowali groźbami wymusić 150 tys. euro od jednego z łódzkich biznesmenów w zamian za rzekome załatwienie w jednym z banków w Austrii kredytu na kwotę 5,5 mln euro; kredytu tego jednak - zdaniem śledczych - nigdy nawet nie próbowali załatwić. Groziła im kara do 10 lat więzienia.

Według śledczych pokrzywdzony biznesmen i Andrzej Jaroszewicz w 2004 r. założyli spółkę, która miała zbudować spalarnię szkodliwych odpadów w podłódzkim Zgierzu; udziałowcem miał być obywatel Chorwacji. Uzgodniono, że Chorwat zaciągnie w austriackim banku kredyt w wysokości 5,5 mln euro. Po kilku miesiącach Chorwat poinformował biznesmena, że kredyt zostanie przyznany, a koszty jego otrzymania wyniosą około 150 tys. euro.

Zdaniem prokuratury mimo że nie podpisano żadnej umowy ani listu intencyjnego, od czerwca 2005 roku oskarżeni zaczęli żądać od biznesmena zapłaty 150 tys. euro. Później - według prokuratury - żądania zamieniły się w groźby zamachu na życie i zdrowie pokrzywdzonego przy pomocy wynajętych Rosjan.

Obaj oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy i zaprzeczali, że grozili pokrzywdzonemu. Trzy miesiące spędzili w areszcie; wyszli z niego po wpłaceniu kaucji w wysokości po 50 tys. zł.

Prokuratura żądała dla obu oskarżonych kar po 2,5 roku więzienia. Sąd rejonowy uznał jednak, że nie ma dowodów, że dochodziło do zastraszania biznesmena i uniewinnił obu mężczyzn.

Reklama

Po apelacji prokuratury wyrok utrzymał sąd odwoławczy. Uznał, że postępowanie dowodowe w tej sprawie było wyczerpujące, a przedmiotem analizy były wszystkie istotne dla rozstrzygnięcia okoliczności ujawnione w oparciu o przeprowadzone dowody.

Zdaniem SO hipoteza aktu oskarżenia, że obaj oskarżeni dopuścili się przestępstwa usiłowania wymuszenia rozbójniczego, pozostała tylko hipotezą, ponieważ nie ma na to dowodów. Według sądu odwoławczego sąd pierwszej instancji trafnie uznał, że w trakcie kontaktów z pokrzywdzonym nie było ani użycia przemocy, ani gróźb ze strony oskarżonych.

Sąd analizował także, czy oskarżeni mogli dopuścić się oszustwa. Uznał jednak, że ponieważ było wstępne porozumienie między stronami, uzgodnienie określonych czynności i w związku z tym pewne czynności na terenie Austrii zostały podjęte, nie można mówić - w ocenie SO - że oskarżeni wprowadzili w błąd pokrzywdzonego co do żądania zapłaty za pośrednictwo.

Obrońca obu oskarżonych zapowiedział skierowanie w imieniu Jaroszewicza pozwu przeciwko Krzysztofowi Rutkowskiemu i TVN. Rzucili ich na glebę, teraz my założymy mu nelsona i TVN oczywiście - powiedział mec. Zbigniew Wędzina.

Teraz sąd drugiej instancji utrzymał wyrok uniewinniający, który jest prawomocny.

Trwa ładowanie wpisu