Dorota Kalinowska: Media obiegła informacja, że dopiero po analizie dokumentów z Dominikany zostanie podjęta decyzja w sprawie księdza Gila, poszukiwanego w związku z zarzutami pedofilii. Nie za późno?
Filip Poniewski: Nie, bo żeby w ogóle można było zadecydować o czynnościach w stosunku do księdza Gila, to prokuratur musi dysponować materiałem dowodowym. Tymczasem teraz ma tylko informacje medialne. Są to wystarczające dane, by wszcząć postępowanie, ale nie do zatrzymania.
Problem w tym, że dokumenty z Dominikany przesyłane są pocztą tradycyjną i nie wiadomo, ile to potrwa.
To standardowa procedura. Postępowanie karne w Polsce jest - niestety - w dalszym ciągu głównie papierowe. I to do tego stopnia, ze nie mogą być przekazywane same kopie - chyba, że potwierdzone przez notariusza lub konsula. Powinny to być dokumenty oryginalne.
A jeśli w grę wchodziłby materiały z nagrań?
Jeśli takie by były, to choć teoretycznie można byłoby wrzucić je na serwer, to wątpię, czy polska prokuratura w ogóle dopuściła możliwość skorzystania z nich. Bo choć można mówić, ze polski wymiar sprawiedliwości zmierza do nowoczesności, to w wielu zakresach jest nadal tradycyjny.
Inne problemy wynikające z formalizmu polskiego wymiaru sprawiedliwości?
Dokumenty muszą być przekazywane tylko oficjalną drogą i z zachowaniem specjalnej procedury. Ta wymaga zaangażowania ministra sprawiedliwości obu krajów.
Trzeba będzie zaangażować tłumaczy przysięgłych…
… i ksiądz może w czasie procesu powoływać świadków z Dominikany. A trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek przyjechał do Polski na przesłuchanie, biorąc pod uwagę koszty podroży. W praktyce będzie to oznaczało, że proces jeszcze dodatkowo się wydłuży.
A kiedy formalnie będzie się on mógł rozpocząć?
Nie byłbym zbytnim optymistą. Mówimy prawdopodobnie co najmniej o roku i to jeśli chodzi o samo sporządzenie aktu oskarżenia.
A termin pierwszej rozprawy?
To kolejne 2-3 miesiące, kiedy sprawa trafi do mniejszego sądu lub pół roku do roku - w większych sądach. Liczę od chwili wniesienia aktu oskarżenia. Jednak z uwagi na zainteresowanie mediów, okresy te mogą zostać skrócone.
Co do zasady śledztwa w Polsce powinny zakończyć się do trzech miesięcy…
To prawda, ale tutaj dochodzi kwestia zapytań na Dominikanę i czasu potrzebnego na uzyskanie odpowiedzi. To jest nie do przeskoczenia.
W tym czasie duchowny jest na wolności, ma możliwość opuszczeni kraju…
Tak, bo na chwile obecną nikt żadnego środka zapobiegawczego, np. w postaci zabrania paszportu, nie zastosował. Nie ma też jak na razie dowodów na popełnienie czynu w rękach polskiej prokuratury. Jeśli te się znajdą, a sąd i prokuratura uznają, ze wskazują na wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu, to wówczas zostałby zastosowany areszt tymczasowy. Ale podkreślam: jeśli dowody będą wystarczająco mocne.
Przy tego rodzaju sprawach nie powinny być podjęte inne działania? Duchowny został pouczony przez policję, że jest poszukiwany przez Interpol, przecież może próbować się ukryć?
I tego się obawiam. Moim zdaniem błędem jest to, że został on poinformowany o tym, że odnaleziono go na tym etapie śledztwa i po drugie, że do mediów trafiła taka informacja. Tego rodzaju sprawę należałoby prowadzić inaczej - to powinna być tylko wiedza operacyjna policji.
A samo poinformowanie o zarzutach, jakie mogą na księdzu ciążyć?
Tego akurat duchowny jest świadomy. Ale tak, nie powinno się o tym informować, bo to utrudni dalsze postępowanie. To kolejny błąd wynikający z nieprawidłowego prowadzenie czynności operacyjnych, a na który wpływ ma samo zainteresowanie mediów.