Przeciek o "wszczęciu procedury odwołania" gen. Janusza Noska pojawił się w piątek w Radiu Zet. Początkowo informowano, że odwołanie szefa SKW ma związek z zaniedbaniami w bazie lotnictwa w Malborku, w której policja ujawniła korupcję przy przetargach na usługi ochrony. Jednak "DGP" dotarł do informacji wskazujących, że nie jest to całe tło dymisji generała odpowiadającego nie tylko za bezpieczeństwo żołnierzy, ale i miliardowe wydatki na uzbrojenie.
W czwartek rano na biurkach premiera Donalda Tuska oraz ministrów obrony narodowej i spraw wewnętrznych pojawił się dokument podpisany przez szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Zgodnie z ustawą o ochronie informacji niejawnych pismo nie jest chronione klauzulami i mówi o braku poświadczenia bezpieczeństwa dla wiceszefa resortu obrony narodowej Waldemara Skrzypczaka. - Nie będziemy komentować treści dokumentów, które wpłynęły z SKW, ponieważ procedura nie jest ostatecznie zakończona. Trzeba zauważyć, że sprawa była znana publicznie od lipca, więc nie stanowiła dla nikogo zaskoczenia. Pragniemy zapewnić że przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych są w MON bezwzględnie przestrzegane i każda wątpliwość jest i będzie dogłębnie wyjaśniania - wyjaśnił podpułkownik Jacek Sońta, rzecznik MON.
Co oznacza dla wiceministra Skrzypczaka brak certyfikatu bezpieczeństwa? W praktyce uniemożliwia mu pełnienie funkcji, która wiąże się z dostępem do wszelkich tajemnic państwa. Jak informuje oficjalnie resort obrony narodowej, w najbliższych latach na modernizację armii zostanie wydane 139 mld zł. To, które firmy ile dostaną, zależy w największej mierze właśnie od Skrzypczaka. Dlaczego jednak SKW straciła zaufanie do byłego dowódcy wojsk lądowych? W lipcu na łamach "Rzeczpospolitej" Andrzej Stankiewicz ujawnił, iż SKW złożyła doniesienie do prokuratury dotyczące Skrzypczaka. Służba podejrzewa wiceministra, że może on działać w interesie izraelskiego producenta samolotów bezzałogowych oraz że łączą go zażyłe relacje z Mieczysławem Bullem, lobbystą działającym na rzecz tej firmy.
Sam wiceminister nie odżegnuje się od znajomości z lobbystą, przyznaje się też do kolejnych spotkań. Twierdzi jednak, że ich kontakty wcale nie oznaczają, iż podczas wartego ponad 4 mld zł przetargu ten konkretny producent może liczyć na jakiekolwiek preferencje. Według wiceministra całość jest intrygą SKW przeciwko niemu. O swoich kontaktach z lobbystą poinformował zaś służbę kontrwywiadu - choć jak wynika z dat, zrobił to mniej więcej dwa miesiące po fakcie.
- Służba Kontrwywiadu Wojskowego jest przekonana, że kontakty wiceministra nie są takie niewinne, stąd decyzja o niewydaniu poświadczenia bezpieczeństwa - mówi nam osoba, która zna kulisy konfliktu. Jednak premier Donald Tusk opowiedział się po stronie wiceministra Skrzypczaka. Zgodnie z literą ustawy może teraz utrzymać w mocy decyzję SKW albo ją uchylić, a nawet nakazać wydanie poświadczenia bezpieczeństwa.