Spotkanie rozpoczęło się we wtorek o godz. 17 w Jachrance pod Warszawą i trwało sześć godzin. Poświęcone było podsumowaniu kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego i planom partii na najbliższe miesiące oraz nadchodzące wybory parlamentarne.
Ewa Kopacz mówiła, że PO ma potencjał i wskazywała na wynik Komorowskiego, który osiągnął wynik lepszy niż PO w 2011 roku, a także niż Donald Tusk 10 lat temu, gdy kandydował w wyborach prezydenckich.
Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza" Kopacz chce wziąć na siebie całkowitą odpowiedzialność za wynik wyborów i to ona zdecyduje, kto w nich wystartuje.
Premier powiedziała, że chce sama decydować o tym, kto dostanie miejsce na liście wyborczej. Na jej poparcie mogą jednak liczyć ci, którzy pracują na rzecz PO, a nie ci którzy działają na jej szkodę, których nazwała piątą kolumną.
Kopacz zdradziła też, że w sprawie list miała różnych doradców, jedni podpowiadali jej by wyciąć Grzegorza Schetynę i jego ludzi, inni radzili pozbyć się "spółdzielni" Cezarego Grabarczyka i Andrzeja Biernata.
Premier powiedziała, że nie zamierza ulegać tym podpowiedziom.
Szef klubu PO Rafał Grupiński mówił, że na posiedzeniu też analizowano m.in. pomysły nowego otwarcia na ludzi młodych oraz dla wsi. - Rozmawialiśmy o ofercie dla wsi polskiej, o jej rozwoju, musimy mocniej docierać do mieszkańców wsi, bo ostatnio w tej kwestii przegrywaliśmy starcie – przekonywał szef klubu PO.
Poseł PO Marcin Święcicki mówił z kolei w "Faktach po Faktach", że premier Kopacz miała "bojowe i mobilizacyjne wystąpienie".
- Nikt nie ścinał żadnych głów, nie było polowania na czarownice, była pełna mobilizacja do wspólnej pracy nad lepszą Polską – powiedział Święcicki.
Podkreślił, że PO musi mocniej otworzyć się na młode pokolenie. - Chcemy przedstawić Platformę, jako partię odnowioną, ale jednocześnie trzymającą się zdrowego rozsądku, centrową, racjonalną, ale także lepiej rozmawiającą z ludźmi, bo była jakaś arogancja w niektórych (naszych - red.) wypowiedziach – zaznaczył.