"Takiego orzeczenia Sądu Najwyższego należało się spodziewać. Trudno było oczekiwać, że zmieni on dotychczasowe rozumienie pojęcia protestu wyborczego. Jak wiadomo, protesty mogą być zgłaszane w terminie siedmiu dni od ogłoszenia wyników wyborów" - powiedział Balicki we wtorek PAP.
"Jaki to może mieć skutek dla samego wyniku wyborów? Przesłanką protestu wyborczego mogłoby być stwierdzenie, że doszło do naruszenia prawa wyborczego. Moim zdaniem, nie sposób stwierdzić, że PKW albo okręgowe komisje wyborcze popełniły jakiś błąd. Procedura zastosowana przy rejestracji list KW Nowej Prawicy była zgodna z Kodeksem wyborczym. Wydaje się natomiast, że sam Kodeks wyborczy jest obarczony pewnym błędem. Zabrakło logiki w przepisach, natomiast nie w ich stosowaniu. W związku z tym ewentualne protesty nie będą miały - w mojej ocenie - wpływu na ważność wyborów" - mówił.
Sąd najwyższy pozostawił protest Nowej Prawicy bez dalszego biegu we wtorek. KW Nowej Prawicy skarży się na PKW, bo zgodnie z postanowieniem Komisji jego list nie zarejestrowano w całym kraju. Stało się tak dlatego, że w wymaganym terminie, czyli do 30 sierpnia, komitet Nowej Prawicy nie miał zarejestrowanych list w ponad połowie okręgów wyborczych (21), nie uzyskał więc - zgodnie z prawem wyborczym - możliwości zarejestrowania list w całym kraju.
Działacze Nowej Prawicy tłumaczyli, że wszystkie dokumenty złożyli w okręgowych komisjach w terminie i zarzucali organom wyborczym, że ich listy były przetrzymywane. Wskazywali, że okręgowa komisja nie zdążyła policzyć podpisów pod listami z powodu wewnętrznych procedur.
Zdaniem Balickiego, "problem polega na zbyt dużej uznaniowości okręgowych komisji wyborczej". "Rejestracja list danego komitetu wyborczego w co najmniej połowie okręgów uprawnia do rejestracji dalszych list bez zebrania wymaganych podpisów. Skutki prawne liczone są więc od uznaniowej decyzji okręgowej komisji wyborczej. Musi ona zweryfikować podpisy, ale nie ma żadnego terminu, w którym powinna to zrobić. W wersji najbardziej skrajnej może być tak, że jeden komitet będzie się cieszył sympatią komisji i zostanie zweryfikowany szybko, a drugi nie. Moim zdaniem, jest to faktycznie pewne uchybienie, zawarte w Kodeksie wyborczym. Natomiast trudno obwiniać okręgowe komisje, że pracują tak, jak kodeks na to zezwala" - stwierdził konstytucjonalista.
"Uważam, że jest to na tyle poważna sprawa, że powinno się znowelizować kodeks wyborczy. Sytuacja, z jaką mamy do czynienia w przypadku KW Nowej Prawicy, jest kuriozalna. Ten komitet ma prawo powiedzieć: spełniliśmy wszystkie wymogi, a mimo to zostaliśmy pokrzywdzeni" - podsumował Balicki.