50-letni Robert W. miał wczoraj przed sądem odpowiadać za wielomiesięczne nękanie 39-letniej Katarzyny B. Tuż przed rozprawą w łódzkim sądzie rejonowym mężczyzna oblał twarz swojej ofiary kwasem siarkowym. Kobieta trafiła do szpitala, a stalker do aresztu.
To drastyczny przykład, do jakich zachowań są zdolni ludzie nękający swoje ofiary. Ale wcale nie jest to odosobniona sprawa. W ostatnich miesiącach było słychać o kilku głośnych przykładach stalkingu. Przed sądami z "psychofanami" udało się wygrać m.in. aktorce Małgorzacie Foremniak i byłemu szefowi Radia Zet Robertowi Kozyrze.
Sprawa podszywania się w mediach społecznościowych pod byłą sędzię Trybunału Konstytucyjnego profesor Ewę Łętowską zakończyła się, bo jej stalker zmarł.
Ale ofiarami nękania są nie tylko osoby z pierwszych stron gazet. Przykładem może być pracownica ostródzkiej policji, którą przełożony nagabywał, zaczepiał, dotykał, a po ujawnieniu sprawy odszedł na emeryturę. Nie uchroniło go to przed skazaniem na cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
– Od czasu penalizacji stalkingu w 2011 r. rośnie liczba wytaczanych spraw oraz świadomość i rozpoznawalność tego przestępstwa wśród przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości – podkreśla mecenas Barbara Szopa, specjalizująca się w pomocy ofiarom przestępstwa uporczywego nękania i autorka blogu stalking.com.pl. Widać to doskonale w najnowszych danych Ministerstwa Sprawiedliwości. W 2015 r. skazano za takie przestępstwa po raz pierwszy ponad tysiąc osób, z czego niemal setka została ukarana bezwarunkowym więzieniem.
– Ale i tak to wciąż niewiele w porównaniu ze skalą tego typu zjawisk w naszym kraju. Przykładem są wyroki za czyn z art. 190a §2 kk, czyli za podszywanie się. W ubiegłym roku ukarano za to zaledwie 47 osób, a tylko do mojej kancelarii trafiło więcej takich spraw. Szczególnie odkąd niezwykle proste okazało się podszywanie za pomocą mediów społecznościowych, mamy wysyp takiego stalkingu – dodaje mecenas Szopa i tłumaczy, że niestety wciąż większość ofiar nękania ma poważne problemy z jego udowodnieniem i doprowadzeniem do ukarania winnych.
Jak wynika z danych policyjnych, w 2015 r. wszczęto w Polsce aż 6697 postępowań przygotowawczych z art. 190 kodeksu karnego. Ale niepokojące jest to, że co szósta z tych spraw zakończyła się umorzeniem z powodu niewykrycia sprawcy (1139), a jeszcze więcej, bo aż 2846, umorzono z powodu braku znamion przestępstwa. Mimo to w 2015 r. stwierdzono aż 3457 przestępstw stalkingu. W tym roku zapewne wynik będzie jeszcze wyższy, bo w pierwszych siedmiu miesiącach stwierdzono aż 2342 takie przestępstwa. Dla porównania – policja w poprzednich latach stwierdzała to przestępstwo: 2,7 tys. razy w 2011 r., 2,9 tys. w 2012 r., 3,2 tys. w 2013 r.
– Owszem, wiele z tych spraw przed sądami toczy się naprawdę długo, ale i tak, jak widać, liczba tych, w których udaje się doprowadzić do skazania, jest o wiele mniejsza. Powód? Sposoby postępowania dręczycieli są coraz trudniejsze do oceny, do wyśledzenia, namierzenia – ocenia mecenas Szopa.
Wiele ofiar poddaje się i rezygnuje z walki. – Ale wiele też trafia do nas i szuka specjalistycznej pomocy w celu namierzenia prześladowcy lub jeżeli już wiedzą, kim jest – bo to często osoby bardzo bliskie – zebrania dowodów na jego działania. Tak zaopatrzone mają większą szansę na walkę przed sądem – przekonuje Wiesław Jan Modrakowski, szef agencji detektywistycznej Expertus i Polskiego Stowarzyszenia Licencjonowanych Detektywów. – Takich spraw mamy coraz więcej. Nowe technologie, internet, media społecznościowe bardzo pomagają sprawcom w dręczeniu ofiar. I to takim dręczeniu, które bywa lekceważone przez wymiar sprawiedliwości, więc nic dziwnego, że ludzie szukają pomocy – dodaje Modrakowski.