Wyrok sądu odwoławczego jest prawomocny.
27-letnia C. to pierwsza kobieta objęta uchwaloną w 2013 r. ustawą o obligatoryjnym leczeniu przestępców z zaburzeniami po odbyciu przez nich kary więzienia.
21 sierpnia 2014 r. C. zakończyła 6-letnią karę więzienia za próbę zabójstwa niemowlęcia i opuściła zakład karny w Lublińcu. Pod koniec czerwca 2014. r. Sąd Okręgowy w Częstochowie orzekł, iż C. jest osobą stwarzającą zagrożenie, ale nie trafi do zamkniętego ośrodka. Kobietę zobowiązano do podjęcia leczenia w poradni zdrowia psychicznego i objęto policyjnym nadzorem.
W październiku 2014 r., mieszkająca w Kielcach C. zasłabła i została przewieziona karetką pogotowia na szpitalny oddział ratunkowy (SOR) Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. Jak relacjonowała wówczas policja, w gabinecie zabiegowym, w trakcie badań kobieta używała wyzwisk i zachowywała się agresywnie m.in. w stosunku do pielęgniarki - szarpała ją za włosy, kopnęła w brzuch, podrapała. Po zgłoszeniu incydentu na policję, do szpitala przybyli funkcjonariusze; kobietę zatrzymano.
Kielecka prokuratura postawiła jej wówczas zarzuty: naruszenia nietykalności cielesnej ratownika medycznego i pielęgniarki, spowodowania obrażeń u jednej z tych osób oraz znieważania funkcjonariuszy publicznych w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych. Pierwszy z czynów kobieta popełniła w warunkach recydywy. W akcie oskarżenia prokuratura, opierając się na opinii biegłych psychiatrów uznała, że C. w chwili dokonania zarzucanych czynów miała ograniczoną poczytalność.
W marcu Sąd Rejonowy w Kielcach skazał nieprawomocnie C. na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Orzekł także dozór kuratora sądowego nad kobietą i zobowiązał oskarżoną do uczestnictwa w zajęciach korekcyjno-edukacyjnych. Sąd uznał, że oskarżona dokonując zarzucanych jej czynów, działała w warunkach ograniczonej poczytalności, ale miała zachowaną zdolność do rozpoznania znaczenia czynu
Od tego wyroku odwołały się obrona i prokuratura.
Obrończyni C., adwokat Anna Massalska-Kozłowska argumentowała, że sąd I instancji pominął część dowodów. Podnosiła, że oskarżona działała w obronie koniecznej, a personel SOR bezzasadnie użył wobec kobiety środków przymusu bezpośredniego - zapinając ją w pasy. Mecenas wniosła o uniewinnienie, ewentualne odstąpienie od wymierzanie kary lub skrócenie okresu zawieszenia kary do trzech lat.
Prokuratura chciała kary bezwzględnego więzienia dla C. - jej zdaniem wyrok sądu I instancji nie daje gwarancji, iż oskarżona nie będzie wchodziła w konflikt z prawem.
Sąd Okręgowy nie uwzględnił obu apelacji i utrzymał w mocy zaskarżony wyrok.
Jak podkreślił w uzasadnieniu sąd odwoławczy, sąd I instancji bardzo skrupulatnie odniósł się do wszystkich etapów postępowania w szpitalu wobec C. Słusznie też przyjął, że można mieć zastrzeżenia co od procedur stosowanych wobec oskarżonej na SOR. - Nie ulega wątpliwości, że nawet jeśli doszło do przekroczenia pewnych procedur medycznych, to oskarżona nie miała żadnych podstaw formalnych do stosowania obrony koniecznej - uzasadniał sędzia Krzysztof Sójka.
Sędzia podkreślił, że w całej sprawie trzeba mieć na uwadze specyficzną sytuację oskarżonej i opinie psychologów na jej temat - zaburzenia emocjonalne u C. powodują, że ma ograniczoną możliwość pokierowania własnym postępowaniem, tym bardziej w sytuacji, gdy jest wewnętrznie przekonana, że jest osobą pokrzywdzoną, a tak właśnie odbierała pobyt w szpitalu.
Sędzia zwrócił uwagę, że minęły ponad dwa lata od zdarzenia na SOR - sąd nie dopatrzył się w tym czasie okoliczności, wskazujących, iż oskarżona zachowuje się tak, że nie ma pozytywnej prognozy kryminologicznej co do jej dalszego postępowania. Dlatego trzeba oskarżonej "dać szansę". - Być może proces resocjalizacyjny w warunkach wolnościowych, przy zakreślonych obowiązkach i z dozorem kuratora, będzie wystarczający - dodał sędzia Sójka.
Jak ustalono w sądowym postępowaniu I instancji, C. na początku pobytu na SOR zachowywała się spokojnie - wyraziła zgodę na poddanie się procedurom medycznym, nie chciała jedynie zostać w szpitalu. Kobieta wyjaśniała, że zachowywała się agresywnie, bo rozpoznała ją jedna z pielęgniarek i to pielęgniarki pierwsze źle ja potraktowały. Przeczyły temu zeznania innych świadków pobytu C. w lecznicy.
Sąd rejonowy wydając wyrok, analizował m.in., czy zachowanie pielęgniarzy jako funkcjonariuszy publicznych mieściło się w zakresie ich kompetencji i było zgodne z prawem. Podkreślił, iż nie można uznać, że działanie personelu medycznego było nakierunkowane na wyrządzenie krzywdy oskarżonej - był tam po to, by jej pomóc i móc zdiagnozować i ustalić, czy wymaga dalszej opieki. Przypomniał również opinie psychologiczne o C. wskazujące, że brak kontroli nad emocjami, niekontrolowane napady agresji u oskarżonej mają m.in. związek z faktem, iż odbiera ona niektóre zachowania jako wprost w nią wymierzone, gdy zdaje sobie sprawę, że osoby ja rozpoznają jako wcześniej skazaną.
Za okoliczność łagodzącą sąd uznał też sytuację, w jakiej znajdowała się oskarżona – parę miesięcy wcześniej opuściła zakład karny, do którego trafiła na kilka lat jako młoda dziewczyna. W momencie, kiedy trafiła do szpitala, miała też miejsce jej eksmisja z domu.
Warunkowe zawieszenie wykonywania kary dla C. sąd rejonowy argumentował m.in. opiniami psychiatrycznymi, które wskazują, że podjęcie leczenia daje szanse dla oskarżonej na funkcjonowanie w społeczeństwie. C. podjęła się leczenia psychologicznego i nauki w szkole.
Po zdarzeniu na szpitalnym SOR, w październiku 2014 r. kielecki sąd rejonowy aresztował C. na dwa miesiące. 4 listopada 2014 r. Sąd Okręgowy w Kielcach areszt uchylił. Zastosował wobec kobiety środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji z obowiązkiem zgłaszania się pięć razy w tygodniu na komisariacie, w jej miejscu zamieszkania. 25 listopada 2014 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach rozpatrywał apelację częstochowskiej prokuratury okręgowej, która kwestionowała niewskazanie przez sąd w Częstochowie konkretnej placówki terapeutycznej dla C. Sąd odwoławczy orzekł, iż kobieta ma poddawać się terapii w poradni zdrowia psychicznego, właściwej dla jej stałego miejsca pobytu.
Ewelina C. pozostaje pod prewencyjnym dozorem policji. Funkcjonariusze weryfikują m.in., czy poddaje się leczeniu.
C. odbywała wcześniej karę więzienia za usiłowanie zabójstwa 1,5-miesięcznego niemowlęcia. Do zdarzenia doszło w 2008 roku. C., która była w tym czasie w niechcianej ciąży, podeszła na ulicy do wózka, wyjęła niemowlę i rzuciła na chodnik z impetem, powodując obrażenia ciała zagrażające życiu.
Sąd wymierzając jej karę wziął pod uwagę okoliczności łagodzące, m.in. trudne warunki, w których się wychowywała i opinię biegłych, którzy uznali, że C. jest niedojrzała, a jej stopień inteligencji kształtuje się na granicy ociężałości umysłowej. Psychiatrzy uznali, że próbując zabić dziecko, kobieta miała ograniczoną zdolność do pokierowania swoim postępowaniem przy zachowaniu pełnego rozumienia znaczenia czynu.