Archeolodzy i historycy coraz częściej sięgają po wsparcie ze strony nauk przyrodniczych i ścisłych. Nowym trendem w badaniach historycznych jest pobieranie rdzeni z jezior lub terenów podmokłych. Taki rdzeń to nic innego, jak pionowy fragment wydobyty z osadów, gromadzących się przez setki lat. Osady te zawierają materiał biologiczny, w tym - pyłek różnych roślin, nawiewany z bliższej i dalszej okolicy. Jego analiza pozwala poznać kontekst różnych, historycznych wydarzeń.

Reklama

- Rdzenie tego typu były pobierane już wcześniej, ale do tej pory zabrakło ścisłej współpracy historyków z przyrodnikami - opowiada w rozmowie z PAP dr Piotr Guzowski z Instytutu Historii i Nauk Politycznych Uniwersytetu w Białymstoku. Naukowiec z zespołem (w skład którego wchodzi m.in. dr Adam Izdebski z UJ i Max Planck Institute for the Science of Human History) postanowił zacieśnić to współdziałanie, by ściśle skorelować ustalenia przyrodnicze - z konkretnymi wydarzeniami z historii naszego kraju.

Naukowcy pod kierunkiem prof. Mariusza Lamentowicza i dr Piotra Kołaczka z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu pobrali trzy rdzenie (o długości około dwóch metrów) z trzech torfowisk. Dwa z nich położone są w Wielkopolsce: obok Kościana i Pobiedzisk; trzecie niedaleko Bydgoszczy. "Zarejestrowana" w nich historia sięga prawie 2 tys. lat. Naukowcy skupili się jednak na czasach historycznych nie wykraczających poza początkową fazę istnienia państwa polskiego. Mozolna praca przyniosła rezultaty.

Dr Guzowski wskazuje na przykład na okres po śmierci Mieszka II - w połowie XI w., kiedy w Polsce nastał kryzys i wybuchł bunt poddanych. Niemal jednocześnie doszło wtedy do najazdu księcia Czech, Brzetysława, który - niszcząc liczne grody - zrabował na naszych ziemiach ogromne bogactwa.

- W rdzeniu z Pobiedzisk (miejscowość położona jest między Poznaniem a Gnieznem - przyp. PAP) w tym horyzoncie czasowym doszło do spadku udziałów pyłku zbóż w torfie. To znaczy, że w okolicy zaprzestano uprawiać roli - sugeruje historyk. Taka sytuacja utrzymywała się nawet kilka dekad, co może oznaczać, że liczba ludności bardzo się wtedy zmniejszyła. Co ciekawe, w przypadku pozostałych rdzeni - z Kościana i spod Bydgoszczy - podobnego kryzysu nie odnotowano.

- Opisując ten najazd, historycy skupiali się na kryzysie elit. Tymczasem nasze badania jednoznacznie wskazują, że okres ten spowodował spore wyludnienie w okolicy Poznania. Konflikt z Brzetysławem oraz późniejszy tzw. bunt ludowy miał zatem większy wpływ na całe ówczesne społeczeństwo. Znacząco ucierpiała też ludność wiejska - mówi historyk.

Badania rdzeni z torfowisk przyniosły też dość zaskakujące informacje na temat tzw. Czarnej Śmierci, czyli epidemii dżumy, która zebrała śmiertelne żniwo w Europie w połowie XIV w. Wśród naukowców trwa dyskusja, czy zaraza dotarła również do Polski - zauważa dr Guzowski.

- W dotychczas przeanalizowanych przez nas rdzeniach nie widać znaczących spadków zarejestrowanych w udziałach pyłku zbóż, chwastów, czy innych roślin związanych z działalnością człowieka - co oznacza, że nie nastąpiła depopulacja - mówi historyk.

Reklama

Wniosek ten jest zgodny z wnioskami z prowadzonych przez niego analiz tekstów z epoki - rejestrów świętopietrza, czyli podatków płaconych przez parafian na rzecz Stolicy Apostolskiej.

- Widzimy stabilny wzrost produkcji zbożowej aż po pierwsze dziesięciolecia XVII w. - podkreśla naukowiec. Tymczasem niektórzy badacze sugerowali, że również na ziemiach polskich mogła umrzeć nawet połowa ludności.

Dzięki analizie rdzeni z torfowisk naukowcy dowiadują się więcej o jeszcze innym okresie historycznym, ważnym z gospodarczego punktu widzenia. Chodzi o kryzys, który nastał po połowie XVII w., czyli po potopie szwedzkim, który spustoszył polskie ziemie.

- Opisy dziejopisów nie są w tym względzie przesadzone. Drastycznie spadła uprawa roli - potwierdza historyk. Jednocześnie nastąpiło też bardzo silne rozprzestrzenienie się sosny, prawdopodobnie na terenach porolnych, co widoczne jest w obrazie pyłkowym w torfie.