Podczas otwarcia konferencji zorganizowanej w Senacie RP ambasador RP we Włoszech Anna Maria Anders wspominała rozmowy, w których jej ojciec generał Władysław Anders, opowiadał jej o losach jego żołnierzy oraz warunkach panujących w Związku Sowieckim. Przestrzegał także przed zagrożeniem, które niesie ze sobą sowiecki i rosyjski imperializm.
Mówił, że +cień Rosji padł na świat+. Wydaje mi się, że w Polsce i Europie Środkowej byliśmy na to przygotowani - powiedziała ambasador Anders. Jej zdaniem, przed Polską stoi obecnie zadanie pokazywania światu polskich doświadczeń zetknięcia się z imperium rosyjskim. Wciąż stykam się z sytuacją, w której moi rozmówcy wiedzą o niemieckich obozach koncentracyjnych, ale nie znają historii wywózek na Wschód. Trudno nie kojarzyć obecnych wydarzeń z tymi z okresu II wojny światowej. Wracamy do historii mojego ojca i II Korpusu Polskiego, ale patrzymy na nie przez pryzmat współczesności - podkreśliła.
"To jedna z największych tego rodzaju operacji w historii”
Dr Krzysztof Kawęcki z Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej przypomniał, że w głąb Związku Sowieckiego w latach 1939-41 zostały zesłane setki tysięcy Polaków. Ci, którym udało się przetrwać zostali ewakuowani ze Związku Sowieckiego pomiędzy marcem i sierpniem 1942 r. Ewakuacja była wielką operacją logistyczną i humanitarną. Udała się dzięki wielkiej mobilizacji krajów sprzymierzonych, głównie Wielkiej Brytanii, oraz społeczeństw krajów, do których trafiali Polacy. To jedna z największych tego rodzaju operacji w historii - ocenił. Dodał, że wśród kilkunastu tysięcy polskich sierot ewakuowanych z „nieludzkiej ziemi” było wiele zasłużonych w kolejnych dziesięcioleciach działaczy polskiej emigracji. Wymienił m.in. małżonkę ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Karolinę Kaczorowską. Tak jak inne dzieci polskie w Iranie mogła uczyć się w polskiej szkole. Tam poznała por. Zdzisława Peszkowskiego, późniejszego kapelana Rodzin Katyńskich. Dzięki niemu wstąpiła do harcerstwa i tam poznała swojego przyszłego męża - powiedział Kawęcki.
Dr Paweł Skibiński z Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej ocenił, że działalność gen. Władysława Andersa wyrażała się nie tylko w służbie wojskowej w latach 1941-47, ale również poprzez „symbolizowanie polskiej niepodległości” na wychodźstwie. Jego postawa symbolizowała niezgodę na ustrój komunistyczny w Polsce i ład geopolityczny, który sankcjonował ten ustrój. Moim zdaniem był to najbardziej wyrazisty symbol polskiej niepodległości. Był tą częścią polskiej emigracji, którą nazywamy niezłomnymi - powiedział historyk. Jego zdaniem, gen. Anders do śmierci w maju 1970 r. używał swojego autorytetu zwycięzcy spod Monte Cassino do działań na rzecz tej części polskiej opinii publicznej, która nie zgadzała się na ustalenia jałtańskie i istnienie komunizmu w naszym kraju.
Jego zdaniem, ataki na gen. Andersa prowadzone przez władze komunistyczne w Polsce - których symbolem była złośliwa karykatura „generała wracającego na białym koniu” - były szczególnie brutalne ze względu na symbolizowanie przezeń polskiej suwerenności. Ten wysiłek polskich komunistów jest dziś już dobrze znany, ale pamiętajmy, że w tej akcji dyfamacyjnej uczestniczyła także strona sowiecka, czyniąc z niego między innymi symbol polskiego antysemityzmu. Są również ślady oddziaływania lobby sowieckiego na środowiska lewicowe na Zachodzie, które określały Andersa, jako reakcjonistę i ślepego krytyka Sowietów - powiedział Skibiński. Dodał, że przed historykami stoi wyzwanie pełnego opisania operacji sowieckich prowadzonych przeciwko jednemu z najważniejszych przywódców polskiej emigracji.
Zdaniem dr. Sławomira Kalbarczyka z IPN, autora wydanej niedawno monografii "Armia Andersa w ZSRS 1941–1942. Niespełnione braterstwo broni z Armią Czerwoną”, wiedza polskich i zachodnioeuropejskich historyków o motywacjach, które kierowały Stalinem w czasie podejmowania decyzji o "wypuszczeniu” Polaków z granic jego imperium, jest niepełna. „Możemy spekulować czy Stalin chciał się pozbyć tej armii, ponieważ uważał ją za formację antykomunistyczną. Czy za jego zgodą na ewakuację kryły się inne motywacje? Nie wiemy, ponieważ nie posiadamy dokumentów z sowieckich archiwów - powiedział Kalbarczyk. Przypomniał, że dyplomacja sowiecka niemal natychmiast po wyrażeniu zgody na ewakuację Polaków, zaczęła czynić z niej zarzut wobec rządu RP na uchodźstwie. Była to propaganda mająca oczernić Polskę na arenie międzynarodowej, aby uzyskać lepszą pozycję w negocjacjach swoich żądań terytorialnych wynikających z paktu Ribbentrop-Mołotow - zauważył.
Czym była armia Andersa?
Powstanie polskiej armii, określanej jako Armia Andersa od nazwiska jej dowódcy, zostało zapowiedziane w układzie Sikorski-Majski z 30 lipca 1941 r. Umowa wojskowa, zawarta w Moskwie 14 sierpnia 1941 r., przewidywała, że utworzone "w możliwie najkrótszym czasie” polskie wojsko - złożone z żołnierzy zwolnionych z sowieckich łagrów - będzie walczyć wspólnie z Armią Czerwoną przeciwko Niemcom. Początkowo sztab Armii Polskiej ulokowano w Buzułuku, a powstające oddziały polskiego wojska rozmieszczono w Tatiszczewie i Tockoje. Tam też zaczęli przybywać Polacy ze wszystkich stron Związku Sowieckiego zwalniani na mocy amnestii ze stalinowskich obozów, więzień i miejsc zesłania.
Tworzenie oddziałów Armii Polskiej na Wschodzie odbywało się w bardzo trudnych warunkach. Żołnierzom i licznie przybywającej do nich polskiej ludności cywilnej doskwierały głód i zimno, a po przenosinach armii w okolice Taszkientu - epidemie czerwonki i tyfusu. Oddziały cierpiały na brak kadry oficerskiej. Polacy nie wiedzieli wówczas, że większość oficerów, którzy trafili do niewoli sowieckiej, została zamordowana wiosną 1940 r. przez NKWD z rozkazu Józefa Stalina.
W marcu 1942 r. Sowieci zapowiedzieli ograniczenie dostaw zaopatrzenia Armii Andersa, a następnie zgodzili się na ewakuację polskich żołnierzy. Ewakuację do Iranu zakończono do końca sierpnia 1942 r. W dwóch etapach przetransportowano blisko 116 tys. ludzi, w tym ponad 78 tys. żołnierzy i 37 tys. osób cywilnych.